Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

25 września 2006
Właśnie zakonczylem swoj urlop. Jesli ktos z Was jest zainteresowany jego przebiegiem przed dalszym czytaniem proponuje wygospodarowac dluzsza chwilke wolnego czasu oraz zaparzenie kawy. W innym wypadku czytanie grozi zasnieciem.

17-18 wrzesnia 2006 (niedziela / poniedzialek)
Planujac wyjazd na urlop bralem pod uwage dojazd na miejsce autobusem. Jednak stalo się juz tradycja, ze jak ja się gdzies wybieram, to w autobusach nie ma juz wolnych miejsc. Tak i tym razem nocne polaczenie Zamosc - Klodzko było tak obladowane, ze kierowca w Belchatowie okolo 1:40 w nocy oswiadczyl, ze nikogo wiecej nie zabierze bo ma komplet. Na dworcu pozostalo kilkanascie osob. Szybka, spontaniczna decyzja i znowu zabieram wlasny samochod pozbawiajac rodzicow wygod na najblizszy tydzien. Do mojego samochodu dosiadaja się trzy kolejne osoby, udające się do Klodzka. W drodze okazuje się jednak, ze chlopak (ktorego imienia nie pamietam) nie jedzie z nami do Klodzka, ale do Wroclawia, co troche zmienilo nam trase przejazdu poczatkowo zaplanowana na Opole i Nyse. I tak po calym dniu na nogach, poltorej godzinie snu ponownie wsiadam za kierownice i ruszam w trase. Dzieki Asi i Barbarze zagadujacych mnie na zmiane po drodze nie zasnalem za kierownica. Po odwiedzeniu rozkopanego Wroclawia, Klodzka i Ladka Zdroju (LOL) dotarlem okolo 7 rano do Miedzygorza. Wiec w zdecydowanie przyjemniejszej atmosferze i jakies 2 godziny wczesniej.

18 wrzesnia 2006 (poniedzialek)
Pierwsze co zrobilem po zameldowaniu i rozpakowaniu się w pokoju to prysznic i wpakowanie się do lozka. Niestety dzisiaj tez mielismy zaladunek TIRa w Belgii, a wspolpracownicy, przelozeni i cale szefostwo zapomnialo, ze wybylem na urlop. Przepraszali kilkukrotnie, ale dzwonic trzeba było. Tak z przerwami kimalem w wyrku do okolo godziny 14. Potem wybralem się na spacerek po okolicy, ktora o tej porze roku wyglada zdecydowanie inaczej. Wczesniej byłem tutaj z rodzina podczas Swiat Bozego Narodzenia i wiekszosc pokrywala kilkumetrowej grubosci warstwa sniegu. Ponieważ nie chciałem forsowac organizmu na pierwszy dzien pobytu tutaj przeszedlem się nad Wodospad na Wilczce przypominajac sobie jak przecieralem zima w tym miejscu szlak dla kilkudziesięcioosobowej grupy. Tym razem odwiedzilem kazdy mozliwy punkt widokowy na sam wodospad, jak i zszedlem ponizej do potoku. Oczywiscie na tyle na ile pozwalaly wyznaczone w rezerwacie sciezki. Nastepnie udalem się w gore do Diabelskiej Skaly oraz Kosciola Swietego Krzyza. Niniejszym zakonczylem wycieczke. Potem obiad, piwko oraz zakupy na jutrzejsza wyprawe.

19 wrzesnia 2006 (wtorek)
Cala noc i nad ranem padal deszcz (taka delikatna, ale ciagla mzawka). Zastanawialem się, czy przypadkiem nie odpuscic sobie dzisiaj lazenia po gorach. Jako plan awaryjny mialem zwiedzanie Bystrzycy Klodzkiej. Zdecydowalem się jednak zaryzykowac i wejsc przynajmniej na Igliczna. Tak tez uczynilem. Tym razem nie ograniczylem się jedynie do schroniska i kosciola Marii Snieznej wszedlem na sam szczyt wzdluz drogi krzyzowej. Przy ostatniej stacji na samym szczycie ukryty był geocache - pierwszy tego dnia. Potem sniadanko i pogadanka o pogodzie w schronisku ponizej. Nastepnie wyprawa na kolejny szczyt Czarna Gore. Tam tez ukryto geocache, ktory odnalazlem. Niedaleko szczytu jest rowniez wieza widokowa, lecz mgla i chmury lekko popsuly widoki. Mimo wszystko widzialem chyba wiecej niz moi rodzice kilka tygodni temu. Zejscie czesciowo ta sama trasa, potem niebieskim do Miedzygorza.

20 wrzesnia 2006 (sroda)
Znowu zapomnialem ustawic Hattricka. Nad ranem ponownie padalo, wiec postanowilem zrealizowac plan awaryjny z wczorajszego dnia - zwiedzanie Bystrzycy Klodzkiej. Zaczalem od Gory Parkowej i ukrytego w okolicach kosciola pomocniczego sw. Floriana (1725) skarbu. Odnalazlem charakterystyczne miejsce, jednak dookola krecilo się tyle ludzi, ze nie podjalem proby dokladnego przeczesywania terenu. W miedzyczasię porozmawialem przez telefon z autorem skrzynki Janem Rusakiem i dostałem zaproszenie do jego biura. Postanowilem udac się do centrum, poznac autora oraz organizatora zblizającego się zlotu. Bardzo mile spotkanie.
Nastepnie udalem się na zwiedzanie miasta polaczone z poszukiwaniem kolejnego skarbu. Wieza Klodzka z tarasem widokowym, bedaca pozostaloscia po Bramie Klodzkiej. Wspaniala panorama calego miasta i okolic, w sredniowieczu musialo tu zapierac dech w piersiach kazdemu kto tu wszedl. Odnalazlem tez ukryty tutaj skarb ;) Nastepnie Maly Rynek z piaskowcowym pregierzem z 1556 roku, Wieza Rycerska (zwana takze Czarna Wieza) oraz Brama Wodna, a za nia most i rzezba Sw. Jana Nepomucena. Podobno najstarsza w regionie, postawiona jeszcze zanim zostal swietym. Na Placu Wolnosci widzialem neorenesansowy Ratusz i kolumne Sw. Trojcy z 1736r . Mniej wiecej taka jak w wiekszosci miast, gdzie mialy chronic mieszkancow przed wszelkimi chorobami czy kleskami. Kawalek dalej Kosciol parafialny pw. sw. Michala Archaniola oraz powrot na Maly Rynek do Muzeum Filumenistycznego. Dowiedzialem się, ze ciagi piwnic kupieckich niegdys udostepniane do zwiedzania sa juz zamkniete od trzech lat.
Postanowilem wybrac się ponownie na Gore Parkowa i drugi raz sprobowac odnalezc ukryty tam skarb. Tym razem byłem sam, wiec i przeszukiwanie było dokladniejsze. Sukces! Druga skrzynka w tym dniu. Po wymianie fantow i ponownym ukryciu skrzynki skorzystałem z zaproszenia p. Jana do niego do domu. Kolejna mila pogawedka.
Gdy wrocilem do Miedzygorza wybralem się w koncu (bo wczesniej mi się nie udawalo) do Cafe Oranska na kawke i ciastko. Bylem strasznie pozytywnie zaskoczony takim lokalem w tak malym miasteczku. Idealne miejsce na spotkania towarzyskie. I jaka kawa, o slodyczach nie wspomne.

21 wrzesnia 2006 (czwartek)
Dzisiaj postanowilem wybrac się na Sredniak i podejsc przynajmniej do schroniska pod Snieznikiem. Zaraz po sniadaniu, gdy byłem juz na szlaku zadzwonil do mnie Grinch - znajomy z forum Garmina, jeden ze zlotowiczow. Okazalo się, ze jest wraz z malzonka rowniez w Miedzygorzu. Umowilismy się wstepnie na spotkanie popoludniu lub wieczorem. Szlaki omijaja co prawda szczyt Sredniaka, ale dzieki dokladnym mapom (papierowej i w GPSie) znalazlem odpowiednie sciezki. Dość swiadomie, ale nie do konca wiedzac co robie wybralem sobie podejscie od polnocy, czyli najbardziej strome zbocze. Po drodze, w trosce o swoje zycie, pogadalem chwilke z osobami prowadzacymi scinke drzew dla Lasow Panstwowych. Mimo ogromnego wysilku po zdobyciu szczytu cieszylem się jak za dawnych lat, kiedy to zakochalem się w gorach. Pierwszy dzien odkad tu jestem z tak wspaniala pogoda, samotnie na szczycie gory, cisza, spokoj, dookola przyroda i niesamowite widoki. Ukryty w poblizu szczytu geocache odnalazlem prawie z marszu, ale zachwycony widokami siędzialem tam ponad godzine. Dotarlem do schroniska pod Snieznikiem, gdzie wysuszylem koszulke, nakarmilem i napoilem swoj organizm. W miedzyczasię podalem tez Przemkowi (Grinchowi) i Agnieszce przez SMSy namiary na skrzynki geocache na Iglicznej i Czarnej Gorze. Postanowilem zejsc do Miedzygorza, aby wyrobic się na spotkanie z Agnieszka i Przemkiem droga, ktora planowalem nastepnego dnia wejsc z kilkukrotnie ciezszym plecakiem. Okolo godziny 19, bedac juz na kwaterce i nie majac sygnalu od Przemka i Agnieszki postanowilem do nich zadzwonic. Okazalo się, ze Agnieszka najprawdopodobniej skrecila kostke, a Przemek wraca właśnie po nia samochodem na Czarna Gore. Spotkalismy się potem na obiado-kolacji, gdzie zakonczylismy "akcje ratunkowa". Wszystko zakonczylo się dobrze - kostka nie była skrecona, a po prostu nadwyrezona.

22 wrzesnia 2006 (piątek)
Tego dnia nieoficjalne rozpoczecie zlotu. Czeka mnie ciezkie podejscie do schroniska, ale po wczorajszych przygodach wchodze sam. Od Siennej (Czarnej Gory) maja dotrzec GPS Maniak z Michalem i Maciejem, od Kletna organizator zlotu - Jan, a pozniej ma dojechac Darek (SP2BZW), Ryszard oraz Adam z malzonkami. Przed wyjsciem na szlak spotykam kilkanascie samochodow GOPRu, Strazy Granicznej, Strazy Pozarnej oraz Wojska Polskiego, ktorego czlonkowie przechodza szkolenie linowe na wodospadzie Wilczki. Stopniowo w schronisku pojawiaja się kolejni uczestnicy zlotu, a przy piwku zaczynaja się dyskusje o naszych zabawkach, ktore trwaja do bardzo poznej nocy.

23 wrzesnia 2006 (sobota)
W sobote oficjalnie rozpoczyna się Zlot Integracyjny Zakreconych GPS-manow. Ponieważ nie wszyscy jeszcze dotarli to po dluzszym sniadanku postanawiamy wybrac się na Snieznik. Po drodze spotykamy przewodnika gorskiego, ktory zaprasza nas na Tarnice w Bieszczady na zakonczenie imprezy pt. "Korona Gor Polskich". Impreza sponsorowana jest przez TPSA i uwaga... Browar ?ywiec :D. Tylko jak się ponownie urwac z pracy i dojechac na czwartek w Bieszczady? Oczywiscie odnajdujemy kolejny geocache. W trakcie dnia dojezdzaja kolejni zlotowicze. Kolejne rozmowy, wspolny obiad, rozpakowanie paczki z gadzetami od glownego dystrybutora urządzen Garmin na Polske oraz kolejne pogaduchy poznej nocy.

24 wrzesnia 2006 (niedziela)
Po sniadaniu, długich pozegnaniach, uzgadnianiu planow na najblizsza przyszlosc zaczynamy (wraz z Agnieszka i Przemkiem) okolo poludnia schodzic do Miedzygorza. Potem wspolny obiad, pozegnanie i wyjazd do domku. Nawet zastanawialem się, czy przypadkiem nie zahaczyc o kolejne skrzynki geocache gdzies po drodze. Bylem jednak za bardzo zmeczony, a i pora dość pozna. W Belchatowie byłem okolo 20:30.

Podsumowujac, ciesze się z urlopu (choc na poczatku musialem popracowac). Dzieki odnalezieniu wielu skrzynek geocache na chwilke wskoczylem na pierwsze miejsce w rankingu polskiej bazy danych skrzynek Opencaching.pl. Forum Garmina oraz grupa dyskusyjna nabraly dla mnie nowego wymiaru - poszczegolne nicki i imiona maja teraz konkretne twarze. Poza tym pobyt w gorach zawsze dziala na mnie relaksujaco, choc zlamalem jedna z podstawowych zasad "Nie wedruj samotnie!".

Komentarze: (2)

17 września 2006
Mija niesamowity weekend, super spotkania i wiele emocji. Przelozylem swoj wyjazd, aby spotkac się z Robertem, ktory na chwilke wrocil do ojczyzny. Nie wszystko ulozylo się tak, jakbysmy tego chcieli, ale gleboko wierze, ze przyszlosc bedzie korzystniejsza i przyniesię wiecej spokoju. Odwiedzili nas rowniez Aga i Marcin. Dziekuje wszystkim za wspaniala atmosfere i pogawedki.

Niniejszym oswiadczam co najmniej tygodniowa przerwe, właśnie wybieram się na urlop. Tydzien w Kotlinie Klodzkiej zakonczony weekendowym Zlotem Integracyjnym Zakreconych GPS-manow. No chyba, ze nie wytrzymam i dorwe się ponownie do netu.

Komentarze: (1)

11 września 2006
Najwyzszy czas nadrobic zaleglosci tutaj. Zastanawialem się czy nie podzielic tej wiadomosci na kilka mniejszych, ale moze uda Wam się przebrnac przez ten tekst. Ponizej wyjasniam powod dluzszej przerwy tutaj.

W czwartek wyjechałem na Centralne Szkolenie Zespolow STORAT do Piekla, miejsca niedaleko Krosna. Chociaz nazwa zmuszala do zastanowienia okazala się wspanialym miejscem. Poznym popoludniem w czwartek, zaraz po pojawieniu się w Rzeszowie, namowilem Dorote i Tomka na poszukiwania nowego skarbu w okolicach ich miasta. Swiety Roch i panorama Rzeszowa sa miejscem ich wycieczek rowerowych oraz ukrycia skarbu. Skrzynka ciekawie ukryta w dość ruchliwym miejscu. Widok moglby byc lepszy, ale tego wieczora pojawiła się mgielka.

W piątek bardzo wczesnie (przynajmniej jak dla mnie) zbiorka w biurze STORATu i przepakowywanie sprzetu i naszych bagazy. Nastepnie podroz calej kolumny do Odrzykonia i Piekla :D. Tutaj ponownie docenilem odbiornik GPS z wgrana mapa samochodowa. Podczas szkolenia mielismy rowniez goscia - Michael'a. Niemca z Czerwonego Krzyza, ktory jest sedzia psow ratowniczych. Taki wyjazd i wspolne cwiczenia był wspaniala okazja do wymiany pogladow, doswiadczen i uwag co do pracy i szkolenia psow oraz nawigatorow. Okazji do nauki i sprawdzania zdobytej wiedzy było wiele. Co prawda moge wypowiedziec się tylko na temat zajec nawigatorow, w ktorych przede wszystkim uczestniczylem. Juz w piątek szybka powtorka z projektowania punktow z tzw. "referencji" oraz natychmiastowe sprawdzenie efektu w czasię kilkukilometrowego wypadu na orientacje w gorach. Jesli zle policzyles wspolrzedne to potem w terenie mogles nadlozyc wiele drogi. Ogolnie chodzenie po gorach "na kreche" się sprawdzilo. Kilka godzin po zachodzie slonca rozpoczela się pozorowana akcja nocna. Wyznaczono 5 obszarow do przeszukania. Tym razem (jako nawigator) tworzylem zespol z Dorota i jej psem Ina (sznaucerka). W wyznaczonym terenie odnalezlismy poszukiwana osobe.

W sobote nawigatorzy mieli szkolenie teoretyczne dotyczace roznych ukladow odniesięnia i siatek kilometrowych na mapach topograficznych oraz wspolprace odbiornikow GPS z takimi mapami. Popoludniu zadaniem nawigatorow było sprawdzenie pobliskich jaskin pod katem szkolenia psow gruzowych. Musze przyznac, ze w zyciu nie wlazilem w takie dziury jak tym razem. Kiedys, bedac jeszcze w Nowym Sączu, zastanawialem się nad jakims kursem czy wypadem ze speleologami, ale jakos nie zdecydowalem się na to. Tym razem postanowilem sprobowac swoich sil. Do niektorych jaskin mozna było wejsc, powiedzmy "na czworaka", ale wejścia do innych to juz wyzwanie. Tyle razy przechodzilem kolo dziur podobnych do tych sadzac, ze sa to jakies jamy lisa czy innej zwierzyny. Okazuje się, ze jak tylko czlowiek przeczolga się glebiej moze zobaczyc kolejne komory. Po szybkim szkoleniu i pod opieka instruktora sprawdzalismy zakamarek po zakamarku. Wieczorem ognisko i impreza integracyjna.

W niedziele zaraz po sniadaniu wraz z Andrzejem i Tomkiem mielismy 45 minut wolnego, ktore postanowilismy wykorzystac na poszukiwania skrzynki geocache w pobliskiej Wojkowce. Mimo ogromnych pokrzyw udalo nam się w miare bezpiecznie odnalezc skarb. Po powrocie wraz z psiarzami udalismy się w okolice jaskin, aby przeprowadzic kolejna pozorowana akcje. Gdy zakonczylo się szkolenie psow, chetni mogli sprobowac swoich sil i wczolgac się do jaskin. Ponownie postanowilem wejsc do jaskini, w ktorej dzien wczesniej nie zdecydowalem się na przejscie "zacisku". Tym razem po kilkunastu probach ulozenia w nienaturalny sposob mojego grubego ciala udalo mi się przejsc dalej. Musze przyznac, ze choc nie tryskalem pozytywnymi wibracjami pod ziemia to spodobal mi się taki sport. Trzeba bedzie poprobowac w przyszlosci tyle, ze instruktor potrzebny. Po obiadku pakowanie i powrot do Rzeszowa. Oczywiscie nie pojechalem najprostsza droga, bo niedaleko w ruinach zamku w miejscowosci Czudec ukryty był skarb geocache. To juz siodmy skarb na moim koncie. Do domku dojechalem okolo pierwszej w nocy, a dzisiaj zderzylem się z codziennoscia i ogromem e-maili.

Komentarze: (3)

3 września 2006
Wczorajsze uroczystosci w Grocholicach i dzisięjsze na Gorze Borowskiej stanowily wspaniale uwienczenie wycieczek z ostatnich tygodni. Wycieczek, ktore mozna by nazwac "szlakiem glownej linii obrony Armii ?odz we wrzesniu 1939roku" lub "w poszukiwaniu bunkrow". Udalo mi się w koncu odnalezc schron w Księzym Mlynie, zweryfikowac pozycje schronu nr 9 oraz odwiedzic te w okolicy Widawy. Czesc zdjec z tych wypadow dostepna jest tutaj. Kiedys dorobie się galerii i wszystkie te zdjecia uporzadkuje i opisze. Oczywiscie zawsze towarzyszyl mi odbiornik GPS, a dzieki zapisanym wspolrzednym stałem się rowniez wspolautorem strony www.schrony.website.pl.
Na dzisięjszych uroczystosciach mialem zamiar porobic troche zdjec, ale nie było mi to dane, gdyz momentalnie stałem się "zabezpieczeniem medycznym" imprezy. Czlonkowie pocztow sztandarowych, zolnierze kompanii reprezentacyjnej z ?asku i inni padali (mdleli) jak muchy. Szkoda, ze nikt wczesniej nie pomyśląl o jakimkolwiek zabezpieczeniu imprezy pod kontem medycznym. Niby nic powaznego, a jednak. Zasmucil mnie rowniez widok, a raczej brak widoku mundurow harcerskich. Pojedyncze jednostki bardzo skromnie reprezentowaly Zwiazek. Gdzie się podziali harcerze z dawnych lat?
Poza tym spotkalem wielu znajomych i dostałem propozycje ponownego wstapienia do ZS Strzelec OSW, do nowo formowanej grupy ratowniczej. Jednak braknie mi juz czasu na kolejne zajecia.

Komentarze: (15)