Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

23 listopada 2006
Mija tydzien od kiedy walcze na dzialce z ogrodzeniem. Po ostatnim ataku wandali, wzorem sasiada, postanowilismy postawic solidny mur. Firmy, z ktorymi się kontaktowalismy maja pozajmowane terminy na jeszcze dość długi okres, a sprawa wymagala rozpoczecia prac natychmiast. W piątek i sobote dostałem porzadnie w kosc... calymi dniami kopiac fundamenty i mieszajac beton w taczce. Przyszlo nam jeszcze rozladowac 700 bloczkow betonowych. Wraz z nowym tygodniem pojawiły się ulatwienia... udalo nam się zalatwic betoniarke i trzy taczki betonu przygotowuja się prawie same. Ponieważ na dzialce nadal nie ma przylaczy, a do najblizszych jest kilkadziesiat (jesli nie kilkaset) metrow, zbawieniem okazala się pomoc Ilony i Tomka, a raczej firmy Skalar, ktora uzyczyla nam wspanialy agregat pradotworczy. Wczoraj niestety nasza stara betoniarka zaczela się sypac... doslownie. Dzisiaj mielismy juz nowa. Mam nadzieje, ze niedługo zakonczymy prace, bo moj organizm nie przywykl do takiego wysilku fizycznego. Nawet nie mialem ochoty na wlaczanie komputera w tym tygodniu, stad tak długa przerwa tutaj. Chcialbym rowniez podziekowac (Justynie i Bartkowi oraz Ilonie i Tomkowi) za mile spotkanie przy piwku, jakie mialo miejsce we wtorek. Moje miesnie zostaly nawodnione i zmuszone do odpoczynku ;) Bartku mam nadzieje, ze czujesz się juz lepiej. To na pewno nie z powodu piwa!

Na zakonczenie jeszcze motto tego tygodnia: "Always look on the bright side of the Moon".

Komentarze: (2)

16 listopada 2006
Wczoraj wyjasnialem sprawe dziwnego wplywu na rachunek firmowy. Pewna firma dokonala przelewu wynagrodzenia jednego ze swoich pracownikow na rachunek naszej firmy. Niby niewiele, ale jak mamy to zaksięgowac :P. Na zakonczenie kwote oddalismy.
Dzisiaj jak zwykle... znikające TIRy, znikające przelewy, znikające ogrodzenie na dzialce... taka codziennosc Damiana Galki. Sam tez mam ochote zniknac...Zdemolowane ogrodzenie dzialki.
Na zakonczenie dodam jeszcze znikające skrzynki geocache.

Komentarze: (5)

13 listopada 2006
Sobota, Dzien Niepodleglosci, rowniez i mojej. Właśnie jak teraz rozumiemy slowa "niepodleglosc", "patriotyzm"? Zapewne niedługo Minister nam wytlumaczy. Ale tym razem pospalem sobie do 12, kladac się do lozka okolo 23 w piątek. Musze przyznac, ze bardzo tego potrzebowalem. Zreszta nie ma się co dziwic. Co miesiąc dostaje 200 minut do wygadania. Zazwyczaj duzo z tego pakietu mi zostawalo i przechodzilo na nastepne miesiące. Jednak pazdziernik był wyjatkowo gadatliwy. Z konta ubylo mi ponad 500 minut, a przeciez jestem osoba raczej malomowna. Bardziej przeraza mnie fakt, iz rozmowy miedzynarodowe (ktore zdecydowanie dominuja w kazdym miesiącu) nie wchodza w pakiet darmowych minut. Polaczenia pomiedzy numerami w firmie nie sa w ogole uwzgledniane. Wiec ile teraz wygadalem? 1000+? Strach pomyslec.
W sobote porwalem się tez na kilkugodzinny spacer po lesię, trening zwiazany z nawigacja i dotlenienie organizmu po tygodniu spedzonym w samochodzie i pomieszczeniach zamknietych. Wieczorem Karolina Rus zorganizowala spotkanie ze starymi znajomymi: Gosia Skrzypinska, Marta Brzozko, Kasia Kopka, Asia Goszcz. Byl tez kumpel z przedszkola Kuba, a potem dolaczyli do nas rowniez Andrzej i ?ukasz - tez harcerze. Dziekuje za mile spedzony czas.

Komentarze: (6)

7 listopada 2006
Weekend spedzilem w Rzeszowie i okolicach na ostatniej w tym roku pozorowanej akcji nocnej. Ponieważ trening zaczynal się w sobote o 14:00 postanowilem po drodze poszukac kilku nowych skrzynek geocache. Pierwsza z nich Glogow Malopolski 2 znajdujaca się na sciezce przyrodniczo-edukacyjnej była wspanialym pretekstem na spacer i wyprostowanie nog po blisko 300km za kierownica. Skrzynka odnaleziona.
Kolejny wybor padl na RWY 09 APP w poblizu lotniska w Rzeszowie. W miedzyczasię rozpetala się straszna zamiec sniezna. Niestety mimo przygotowan w domu tej skrzynki nie odnalazlem. Podczas poszukiwan skrzynki myśląmi wybiegalem juz do nocnych manewrow i chyba za szybko zrezygnowalem.

Po godzinie 14 zajecia psow na stadionie i torze przeszkod. Okolo 17:30 wyjazd na pozorowana akcje nocna. Ten wyjazd, poza samym treningiem, traktowalem jako jeden wielki test. Oprocz wlasnego odbiornika GPS zabralem ze soba nowszy model GPSMap 60CSx. Faktycznie w ciezszych warunkach, gestym, zasniezonym lesię widac roznice w dzialaniu obu modeli. Chipset SirfStarIII zdecydowanie poprawil czulosc odbiornika, ktory nawet na chwilke nie zgubil sygnalu co zdarzylo się w moim 60CS. Bedac w ruchu deklarowana dokladnosc tez była na zdecydowanie wiekszym poziomie. Jesli zdecyduje się w przyszlosci na wymiane odbiornika to na pewno na taki z Sirf'em. Zabralem tez ze soba na testy odbiornik Roberta, w ktorym podejrzewamy uszkodzenie ekranu. Niestety zabraklo czasu na sprawdzenie i tego.
Kolejnym elementem do testowania była moja nowa kamizelka taktyczna (Pattern 83), ktora niedawno kupilem z myślą o zastapieniu plecaka na akcjach czy jednodniowych wypadach w gory. Pojemnosc kieszeni jest porownywalna z malymi plecakami lecz komfort zdecydowanie wiekszy. Przedzierajac się przez geste lasy przestałem zaczepiac ekwipunkiem o galezie. Wszystko popakowane w 12 kieszeniach z bardzo latwym dostepem. Znalazlem w koncu sposob na noszenie radia, ktore umieszczone na jednym z paneli kamizelki w trudnym terenie przestalo wypadac z kieszeni, czy odpinac się z paska zapewniajac jednoczesnie wygodny do niego dostep. Srodek ciezkosci umieszczony blizej ciala, wiec i wygodniej się chodzi. Zarzucenie palatki na plecak tworzylo kolejny garb na plecach utrudniajacy poruszanie się w trudnym terenie. Teraz z kamizelka moge juz o tym zapomniec.

W niedziele zostałem poproszony o poprowadzenie szkolenia dla nowych osob z podstaw nawigacji. Glownie orientowanie mapy, wyznaczanie i chodzenie na azymut. Oczywiscie bez GPSa, a z papierowa mapa i busola w rece. GPS owszem był, ale spakowany w klapie plecaka i jedynie jako element rejestrujacy przebyta droge. Po naniesięniu zaplanowanej trasy i zapisanego sladu na mape wszystko wychodzi jak na dloni. Caly dzien w deszczu... nawet droga powrotna była strasznie meczaca.

A w poniedzialek zderzenie z codziennoscia i kolejna nerwowka w pracy.

Komentarze: (3)

2 listopada 2006
No to się zaczelo. Pierwszy snieg w tym sezonie i twarda lekcja jaka otrzymalem wybierajac się dzisiaj do pracy. Lekcja przypominajaca o tym, ze trzeba przynajmniej 20 minut wczesniej wyjsc z domu, aby odsniezyc samochod. Poza problemami w pracy, ktore ostatnio powoduja u mnie zniechecenie calym otoczeniem doszla jeszcze najmniej lubiana przeze mnie pora roku.

Jest jednak pewien pocieszajacy (mam taka nadzieje) element. Dzisiaj wraz z pierwszym sniegiem otrzymalem przesylke z nowa para butow. Ponieważ przez ostatnie cztery lata (co najmniej) na nogach goscily u mnie buty firmy Boreal postanowilem i tym razem zaufac tej firmie. Model Pisco Marron, choc oficjalnie trzy-sezonowy uzywany był przeze mnie jako but caloroczny i nie był oszczedzany nawet przez moment. Co widac na zdjeciu ponizej.
Boreal'e po 4 latach.
Co prawda podeszwa Vibram Bifido sprawdzala się idealnie na podlozach spotykanych w Beskidach, to zima bywala dość sliska. Ponieważ mam w planach zakup butow typowo letnich w gory i blota Bieszczadow, tym razem zamiast butow trekingowych zdecydowalem się na zakup butow z polki mountaineering. Wybor padl na Boreal Bulnes.
Moje nowe Boreal'e.
Buty na szybkie zimowe wejścia oraz długie i trudne wedrowki trekingowe przez pozostale pory roku. Moze w tym roku bedzie wiecej zimowych wejsc. Sztywniejsza podeszwa to Boreal Mount FDS-3 z gumy o trzech gestosciach. Rowniez sztywniejsza cholewka wykonana z jednego kawalka skory o grubosci 2,6mm. Wewnatrz znany juz mi doskonale z poprzedniego modelu system Boreal Dry-Line. Mam nadzieje, ze beda się spisywaly co najmniej tak dobrze jak para docierana do tej pory.

Komentarze: (2)