Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

24 września 2007
Kolejna niedziela pod haslem Geocache. Tym razem punktem zainteresowania stala się skrzynka Pozycja Glinno typu multicache (skarb glowny odnajduje się w kilku etapach). Wczesniej na forum internetowym wielu uzytkownikow serwisu opencaching.pl postanowilo spotkac się przy miejscu wskazanym przez wspolrzedne o godzinie 11 i wspolnie poszukiwac skrzynki. Odzew był niesamowity. Ogolnie na wspomniane miejsce przybyly 24 osoby. Wraz ze mna na wycieczke wybrali się Rafal Wozniakowski i Kuba Fraczkowski.

Atmosfera była niesamowita. Nasza trojka dotarla jako pierwsza w okolice skrzynki. Postanowilismy troche się pobawic i jak przystalo na zwiadowcow dokonac rozpoznania okolicy, przygotowac miejsce ladowania pozostalym oddzialom i zabezpieczyc pierwsza informacje.
Po ostatnich dość długich wiadomosciach dzisiaj nie bede się juz rozpisywal, tym bardziej, ze wiekszosc zostala juz opisana w logach skrzynki.
Oddzial zwiadowczy po zakonczonej inspekcji umocnien.

Dodam jedynie krotka informacje o tym, ze po zakonczeniu poszukiwan skrzynki i pozegnaniu się z reszta przybylych ekip udalismy się na dalsza inspekcje fortyfikacji na linii Warty. Czesc moich zdjec dostepnych jest tutaj. Wrzucilem je do jednego katalogu z poprzednimi fotkami umocnien. Ogladanie mozecie wiec zaczac od numeru 42. W necie znajduja się jeszcze galerie Basa oraz Filipsa.

Tego dnia na chwilke przejalem tez paleczke w Sztafecie.

Komentarze: (1)

19 września 2007
Tak jak wspomnialem w poprzedniej wiadomosci, aby Was nie zanudzac postanowilem swoja dwudniowa wycieczke do Kapadocji opisac osobno. Uzupelnilem tez opis kilkoma zdjeciami w nadziei, ze ulatwi to czytanie. Mimo wszystko proponuje zaopatrzyc się w filizanke mocnej kawy lub zapomniec o tej wiadomosci i zajrzec tutaj za kilka dni.

Juz pierwszego dnia pobytu w Turcji, podczas spotkania informacyjnego z rezydentka stwierdzilem, ze juz tyle lat latam do Turcji, a tak naprawde nie mialem okazji jej pozwiedzac. Nie zastanawiajac się długo, zapisalem się na chyba najciekawsza wycieczke w ofercie - Kapadocje. Region ten był kiedys sercem imperium hetyckiego, pozniej niepodleglym krolestwem oraz wspaniala rzymska prowincja. Podobno wspomina o nim rowniez Biblia.

Wyjazd odbyl się juz po kilku dniach pobytu w Turcji, w poniedzialek, jeszcze przed 6 rano. Dla mnie ten poranek był dość ciezki, bo bardzo długo bawilem się na wczesniejszej dyskotece. Objawilo się to tez zmeczeniem organizmu i peknieciem malej zylki w oku. Wsiadajac do autobusu mialem za soba niecala godzine snu i przekrwione oko. Zasnalem momentalnie na swoim miejscu.
Mapa Turcji z trasa wycieczki.

Mevlana - zielony meczet.
Ponieważ z wybrzeza do Kapadocji jest dość daleko moglem odpoczac i nabrac na nowo sil do zwiedzania. Pierwszy przystanek (poza tymi na stacjach benzynowych) mielismy w miescie Konya, gdzie zwiedzilismy zielony meczet oraz muzeum Mewlewitow - dawna siędzibe tanczacych derwiszow. Zakonu, ktory w panstwie osmanskim zyskal znaczacy wplyw na polityke kraju oraz zycie spoleczne i ekonomiczne. Ze wzgledu na ich monarchistyczne, konserwatywne i ksenofobiczne poglady w 1925 roku Ataturk zakazal dzialalnosci zakonu. Podobnie jak wiele innych zakonow, ktore uwazal za przeszkode w drodze do wprowadzenia demokracji i rozdzialu religii od panstwa.



Po tak wspanialej lekcji historii i kultury udalismy się na obiad do tradycyjnego karawanseraj. Sa to miejsca postoju karawan z pomieszczeniami dla podroznych, czy magazynami na transportowane towary. Bardzo czesto mialy charakter obronny zapewniajac bezpieczenstwo karawanom. W jednym z nich aktualnie funkcjonuje restauracja. Wspaniale zachowana rowniez jest wieza, na ktorej w razie zagrozenia rozpalano ogromne ogniska. Podobno przekazanie w ten sposob informacji o niebezpieczenstwie z poludniowego wybrzeza do Istambulu zajmowalo mniej niz godzine.

Kapadocja obecnie slynie z księzycowego krajobrazu jaki zawdziecza skalom wulkanicznym. Od tysięcy lat skaly te były formowane przez erozje, ale rowniez i czlowieka, czego efektem teraz sa liczne siędziby, koscioly i podziemne miasta wydrazone w skalach. Jedno z takich miast - Kaymakli (niedaleko Nevsehir) stalo się kolejna atrakcja tej wycieczki. Na miejscu okazuje się, ze malutka jaskinia prowadzi w dol do labiryntu, tuneli i sal wydrazonych na 8 poziomach. Nam udostepniono do zwiedzania tylko cztery z nich. Naukowcy stwierdzili, ze w takim podziemnym miescie zylo kilkanascie tysięcy ludzi, z czego niektorzy nawet przez 9 miesięcy nie wychodzili na powierzchnie. Glownym zadaniem podziemnego miasta było zapewnienie schronienia jego mieszkancom, w najciezszym okresię najazdow. Wszelkie wejścia, kominy czy kanaly wentylacyjne były bardzo skrzetnie maskowane. Trzeba przyznac, ze system wentylacji jaskin dziala do dnia dzisięjszego wysmienicie.
Magnoom w podziemiach Kaymakli.
Po ponownym wyjsciu na powierzchnie.

Po ponownym wyjsciu na powierzchnie udalismy się w dalsza podroz. Nastepny przystanek zorganizowano nam przy fabryce onyksu po drodze do Uchisar. Tutaj mielismy okazje zobaczyc jak wyglada obrobka kamieni i tworzenie wspanialej bizuterii. Ponownie stałem się glownym negocjatorem cen w sklepie jubilerskim. Troche się usmialem, gdy majac cztery panie za plecami kupowalem pierscienie haremowe. Takie cztery pierscionki polaczone delikatnie na dole, ktore Turcy kupowali dla swoich przyszlych zon wchodzacych do haremu.

Zamek Uchisar.



Po udanych zakupach metali szlachetnych udalismy się do Zamku Uchisar - ogromnej wulkanicznej skaly, gorującej nad miastem i dolinkami, we wnetrzu ktorej wydrazono tunele i pomieszczenia. Widoki i urwiska w okolicach zamku zapieraly dech w piersiach.
Panorama widoczna z Zamku Uchisar.

Udalismy się rowniez kawalek dalej do Doliny Golebi. Tutaj zachowaly się do tej pory golebniki wykute w skalach. Golebie były w tym rejonie hodowane od kilkuset (jesli nie tysięcy) lat ze wzgledu na ich odchody, ktore nawozily dość kwasna, lecz bogata w inne zwiazki glebe.
Dolina Golebi.

Poznym popoludniem zaczelismy podazac w kierunku miasta Urgup, gdzie mielismy zapewniony nocleg. Po drodze zatrzymalismy się jeszcze na chwilke, aby popodziwiac inne formy skalne. W pewnym miejscu widzielismy "trzy pieknosci". Legenda mowi, ze były to trzy niewiasty o wspanialych wdziekach, mające wielu adoratorow. Byly jednak zbyt wybredne i zadufane w sobie, aby przyjac ich zaloty. Z czasem zostaly zamienione w rownie ozieble jak ich serca – skaly. Panie uwazajcie na te przestroge!
Trzy pieknosci zamienione w kamien.
W tle widac uspiony wulkan Erciyes.
Uspiony wulkan Erciyes.

Noc spedzilismy w jednym z hoteli w Urgup. Ten na pewno zasluzyl na swoje cztery gwiazdki. Szkoda, ze moglismy tutaj spedzic tylko jedna noc. Kolejnego dnia wycieczki kontynuowalismy poszukiwania ciekawych form skalnych. W dolinie Devrent, zwanej rowniez Dolina Basniowych Kominow, natrafiamy na wielblada.
Wielblad.

Kolejna atrakcja to warsztat wyrabiajacy ceramike z czerwonej glinki. Warsztat, ktory zwiedzalismy przygotowany był typowo pod turystow. Odpowiednia prezentacja i zapraszanie turystow do wyrobu swoich dziel. Tradycja w tym regionie nakazuje kazdemu mezczyznie planującemu slub wykonanie cukiernicy, ktorej pokrywka bedzie idealnie pasowala do reszty pojemnika. Jesli nie uda mu się takie wykonac, slub zostaje odwolany. Z naszej grupy do wykonania cukiernicy wylosowana zostala jedna z dziewczyn, co wcale nas nie dziwilo. Na zdjeciu mozna się zauwazyc co powstawalo po drodze, zanim ujrzelismy cukiernice.
Tworzenie ceramiki.

Tego dnia zwiedzalismy wiele dolin i pomieszczen wykutych w skale. Jeden z grzybkow, zamieszkiwany niegdys przez mnicha stanowil nie lada atrakcje. Wejscie do gornego pomieszczenia bieglo przez "komin", widoczny na zdjeciu nizej.
Wejscie przez komin.
Grzybek.
Widok na doline.
Widok na doline.
Widok na doline.Widok na doline.


Kolejnym etapem była chyba najslynniejsza dolina Goreme. Dolina pelna kosciolow. Przyklad tego, iz na poczatku chrzescijanie i muzulmanie zyli bardzo długo w zgodzie. Dopiero z czasem zaczely pojawiac się roznice i spory.
Kosciol w skale.

Na zakonczenie dnia zjedlismy obiadek na jednym z tarasow ze wspanialymi widokami na otaczające formacje skalne i zaczelismy nasz powrot na wybrzeze.
Widok z tarasu restauracji.
Kolejny widok z tarasu restauracji.

Komentarze: (2)

17 września 2007
14 wrzesnia mialem wybrac się na szkolenie wyjazdowe zespolow STORAT. Zazwyczaj jest to bardzo intensywne, kilkudniowe szkolenie w terenie, ktore ma tez na celu zgranie wszystkich zespolow z calej Polski. Jeszcze nie dostałem informacji o jego przebiegu tym razem, wiec wiecej napisac nie moge. Niestety u mnie termin ten kolidowal z przekladanym juz wielokrotnie wylotem do Turcji.

W srode, 12 wrzesnia, wieczorem spotkalismy się z pracownikami naszej firmy i klientami w Balicach. Tak jak od kilku lat i tym razem wieksza grupa polecielismy na "wczasy" do Turcji. Oczywiscie dla mnie był to rowniez okres wytezonej pracy, ale tym razem udalo mi się wygospodarowac wiecej czasu dla siębie.

Na samym poczatku zdziwiony byłem, ze ponownie korzystamy z uslug biura Wezyr. Moze niektorzy z Was pamietaja moja wiadomosc z zeszlorocznego wyjazdu, gdzie mielismy troche problemow. Musze przyznac, ze tym razem biuro i jego pracownicy staneli na wysokosci zadania, a sama organizacja pobytu była na wysokim poziomie.

Drugim zaskoczeniem był hotel Club Aqua Plaza, ktory czwarta gwiazdke dostal chyba troche na wyrost. Jednak z czasem przyzwyczailismy się do takich warunkow. Poza tym wspaniala atmosfere ratowali ludzie i pracownicy hotelu, ktorzy bardzo szybko się z nami zaprzyjaznili. Wyjatkiem byłi jedynie kierownicy, ktorzy pozostali sztywni i konsekwentni w dzialaniu do ostatniego dnia naszego pobytu.

Szczegolny pokaz swoim zachowaniem dali w momencie, gdy do hotelu przyjechali nasi tureccy kontrahenci, ktorzy planowali zostac z nami ponad trzy dni. Pierwszego dnia usiędlismy z nimi w hotelowym lobby i zaczelismy dyskusje o rynku w Polsce i planach na przyszlosc. W ruchu były laptopy, katalogi, probki nici, itp. W momencie, gdy postanowilismy zobaczyc probke dywanu nasi znajomi zostali potraktowani przez obsluge hotelu jak zwykli handlarze dywanow, ktorzy przez przypadek weszli do hotelu z pobliskiego bazaru i nekaja odpoczywajacych turystow. Mimo prob wyjasnienia sytuacji sprawa jedynie się zaostrzala. Ostatecznie nasi znajomi postanowili zrezygnowac z pobytu w tym hotelu, przeniesli się do innego, a w naszym juz nigdy się nie spotkalismy.

Mimo wszystko, tak ciekawego, troche zwariowanego i pozostającego długo w pamieci wyjazdu z klientami jeszcze nie mialem. Co prawda niewiele odpoczalem, ale atrakcji mielismy wiele. Pomijam to co zapewnial sam hotel, jak baseny, zjezdzalnie, siatkowke plazowa, korty tenisowe, pool bary, wieczorne zabawy dla dzieci i rodzicow, czy nocna dyskoteke.
Dodatkowo pewnego dnia pojechalismy w okoliczne lasy poganiac się z paintballem. Niestety kilka razy oberwalem i siniaki na ciele mam do tej pory. Teraz bardzo milo wspomina się sytuacje, gdy podczas jednego ze spotkan trafiasz przeciwnika na prawej flance, skupiasz swoja uwage na srodku pola, a za moment otrzymujesz serie od delikwenta, ktory zamiast zejsc z pola, caly zachlapany farba wbiegl na tyly właśnie prawa strona.
Innego dnia w hotelu zorganizowana zostala "noc turecka" z tradycyjnym tancem brzucha. Zgadnijcie kto zostal zaproszony do takiego tanca na srodku sceny przed wszystkimi goscmi hotelowymi. A tak staralem się przez ostatnie miesiące zgubic troche kilogramow ;) Ale przynajmniej mam kolejne plytki CD z tradycyjna turecka muzyka.

Konkursow i zabaw organizowanych przez animatorow było naprawde bardzo duzo i nie sposob ich wszystkich opisac. W skrocie bardzo długo i mile bede wspominal ten pobyt. Tym bardziej pozostanie on w mojej pamieci, ponieważ juz pierwszego dnia zdecydowalem się na dwudniowa wycieczke do Kapadocji. Stwierdzilem jednak, ze opisze ja w nastepnej wiadomosci, bo zapewne juz usypiacie.

Komentarze: (2)

10 września 2007
Dzisiaj rejestrowalem się w pewnym sklepie internetowym oferujacym bron i produkty dla mysliwych. Dokonywalem tam drobnych zakupow. Jak to zazwyczaj bywa proces rejestracji wymaga podwojnego potwierdzenia checi rejestracji. Jest to, tak zwana metoda double opt-in. Ma uchronic sprzedawce przed uznaniem go za spamera oraz pomoc unikniecia sytuacji, gdy ktos rejestruje konto podajac się za inne osoby. Po wypelnieniu odpowiedniego formularza w sklepie internetowym i wymogu zapoznania się z regulaminem i polityka prywatnosci zostaje wyslana wiadomosc na adres e-mail podany w formularzu. Dopiero uruchomienie odpowiedniego linku z tej wiadomosci aktywuje konto w sklepie. Wszystko jest bardzo proste, ale tym razem nie moglem doczekac się tej wiadomosci.

Po kilkudziesięciu minutach zaczalem podejrzewac, ze moja skrzynka pocztowa mogla odfiltrowac ta wiadomosc i potraktowac ja jako spam. W tym samym momencie na GG napisal do mnie jeden z kolegow z projektu UMP-PcPL informujac o bledach jakie pojawiaja się w logach naszej listy dyskusyjnej. Czesc wiadomosci wyslana przez liste do mnie zostaje blokowana. Biorac to pod uwage zalogowalem się ponownie do panelu zarzadzającego poczta i przypomnialem sobie o tym jak denerwowal mnie pod koniec sięrpnia spam pojawiajacy się na moim koncie. Uruchomilem wtedy dostepne narzedzia, czyli SpamAssasin oraz BoxTrapper. Efekt był prawie natychmiastowy, wiec zadowolony z rezultatow zylem sobie spokojnie przez okolo 10 dni. Zapomnialem jedynie o tym jak tak na prawde dziala BoxTrapper.

BoxTrapper jest kolejnym systemem antyspamowym, ktory decyduje o tym, czy dana wiadomosc ma trafic do adresata, czy nie. Dziala glownie w oparciu o adres nadawcy i zdefiniowane trzy listy adresowe: whitelist, blacklist i ignorelist. System porownuje adres nadawcy z informacjami na listach i na ich podstawie podejmuje decyzje co zrobic z wiadomoscia. Jesli adres nadawcy wystepuje na bialej liscie (whitelist) przekazywany jest odbiorcy. W momencie polaczenia tego adresu z jedna z pozostalych list wiadomosc zostanie zablokowana. Lista ignorowanych nadawcow (ignorelist) jest niejawnym blokowaniem w odroznieniu od czarnej listy (blacklist), gdzie nadawcy blokowani sa jawnie. Cokolwiek to oznacza. Wszystkie wiadomosci, ktore "nie pasuja" do bialej listy lub zadnej z list znajda się w "pudelku" i poddane zostana kwarantannie na czas okreslony w ustawieniach. Bardzo czesto nadawcy otrzymuja rowniez informacje zwrotna o potrzebie weryfikacji adresu e-mail, mniej wiecej w tej postaci:

To: %email%
Subject: Twoj email wymaga weryfikacji / verify#%msgid%

Wiadomosc wyslana przez Ciebie wymaga potwierdzenia, ze
jestes czlowiekiem i nie jestes zrodlem rozsylajacym SPAM.

Aby przeprowadzic do konca proces weryfikacji, prosimy odpowiedz
na niniejsza wiadomosc i pozostaw temat wiadomosci nienaruszony.

Ponizej wyszczegolniono naglowki wiadomosci wyslanej z Twojego adresu.

----------------------------------------------------------------------

Subject: Your email requires verification / verify#%msgid%

The message You sent requires that You verify that You
are a real live human being and not a spam source.

To complete this verification, simply reply to this message and leave
the subject line intact.

The headers of the message sent from Your address are show below.

BoxTrapper


W ten oto sposob od dnia 31 sięrpnia, gdy uruchomilem BoxTrappera, do dzisiaj (10 wrzesnia) w kwarantannie znalazlo się blisko 250 wiadomosci e-mail, z czego 191 uznalem za warte uwagi. Poszerzylem tym samym swoje listy w tym systemie. Glownie biala, ale tez i czarna. Teraz jedynie musze pamietac o systematycznym sprawdzaniu tego specyficznego "pudelka" na wiadomosci.

Komentarze: (0)

8 września 2007
Z poniedzialku na wtorek wyjechałem ponownie w Bieszczady. Znowu sluzbowo, wiec o turystyce i wypoczynku nie było mowy. Nawet przed wyjazdem zastanawialem się nad urwaniem się ktoregos dnia z pracy i poszukaniu kolejnych skrzynek geocache, czy PETow porozkladanych przez Leszka. Nie udalo mi się tego zrealizowac. Natomiast jestem bardzo zadowolony, bo po kilku miesiącach rozmow z geodetami, kilkunastu wyjazdach ostatecznie widze, ze kilka spraw ruszylo do przodu. W koncu, bo juz watpilem i obawialem się, ze kolejny moj projekt utknie w miejscu. Na szczescie wrocilem do domku troche bardziej podbudowany.
Właśnie przypomnialo mi się, ze kiedys na forum garniak.pl rozpoczelismy dyskusje dotyczaca drog w Bieszczadach i atrakcji na jakie mozna trafic. Jedna z nich postanowilem uwiecznic. Tym bardziej, ze ostatnie intensywne opady deszczu w Polsce znowu zaczynaja byc odczuwalne. Film powstał co prawda w srode, ale przez nastepne dni wody spadlo zdecydowanie wiecej. Z reszta ile by nie spadlo tam zawsze plynie woda.



Po powrocie do Belchatowa, w piątek mialem bardzo mile spotkanie. Po ponad roku emigracji na chwilke do kraju wrocila kolezanka ze studiow – Kinga. Nie bede się rozpisywal i wspomne jedynie o tym, ze czas spedzony wspolnie minal strasznie szybko, ale udalo nam się nadrobic troche zaleglosci. Przyznam, ze obgadalismy kilkoro wspolnych znajomych. Piekly Was uszy? Optymistycznie brzmialo tez stwierdzenie, ze kazdy z nas juz jakos ulozyl sobie zycie po studiach i mamy juz konkretne plany na przyszlosc. Do nastepnego spotkania.

Sam Belchatow tez mnie bardzo pozytywnie zaskoczyl. Miasto stalo się znowu pelne ludzi. Dopiero po czasię zrozumialem dlaczego. Właśnie skonczyly się oficjalne wakacje. Powrocila juz tez czesc studentow, ktorzy jeszcze maja wolne. Przynajmniej wiekszosc z nich. Dodatkowo w ten weekend odbywaja się bardzo fajne imprezy w ramach Festiwalu Mlodej Sztuki.

Komentarze: (0)

3 września 2007
Ostatni dzien sięrpnia, piątek. Niespodziewanie spotykam się z Marcinem i Aga Skrzypinskimi oraz Rafalem Wozniakowskim. Niestety mialem racje i Gosia nie dotarla do nas mimo zlozonych wczesniej obietnic ;)

W sobote porzadki, naprawa uszkodzonej lodowki i inne drobne obowiazki w domu. Natomiast w niedziele mielismy wybrac się na AirShow w Radomiu. Plan zakladal wyjazd okolo 6 rano wieksza grupa, dwoma samochodami, bo zainteresowanych było 9 osob. Niestety w sobote dotarla do nas smutna informacja o tragicznym wypadku jaki mial miejsce podczas pokazow lotniczych. Zginelo dwoch bardzo dobrych pilotow grupy akrobacyjnej ?elazny: pplk rez. pil. Lech Marchelewski i pil. Piotr Banachowicz. Pokazy grup akrobacyjnych zawsze cieszyly się duza popularnoscia, jednak tragedie takie jak ta przypominaja nam o tym jak wymagajacym zadaniem jest pilotowanie maszyn na krawedzi ich mozliwosci. Na kazdych pokazach piloci daja z siębie wszystko chcac pokazac rzeczy i figury akrobacyjne, ktore wprawia publicznosc w zachwyt. Wiaze się to jednak z bardzo duzym ryzykiem, o czym czesto zapominamy. Po raz kolejny media ukazaly w moim odczuciu swoja najgorsza stronę, jak hieny doszukujące się szczegolow w temacie, ktorego w ogole nie rozumieja. Rozpoczelo się polowanie na sensacje, wyscig z czasem. Kto pierwszy przeprowadzi wywiad? Ktory dziennikarz znajdzie winnego? A moze pilot był za mlody? Nie mial doswiadczenia? Pytania stanowczo nie na miejscu. Pokazy lotnicze to nie prowadzenie samochodu w ruchu miejskim. Tutaj lata elita i nie ma mowy o braku doswiadczenia!

Ponieważ troche się we mnie gotowalo po tych kilku uslyszanych wypowiedziach, a niedziele mialem spedzic poza domem wybralem się na kolejny wypad w okolice ?odzi. Potrzebowalem chwili odpoczynku, ciszy i spokoju. Wraz z Rafalem i Ewa (ktora dojechala do Belchatowa specjalnie z myślą o wyjezdzie do Radomia) pojechalismy na poszukiwania skarbow geocache. Najpierw udalismy się do Lasu ?agiewnickiego na poszukiwania Opadowki. Ten skarb nie sprawil nam wiekszego problemu. Nastepnie udalismy się w okolice Dwoch Kapliczek, gdzie umowilismy się z Przemkiem. Tutaj juz dzialo się wiele. W skrocie moge powiedziec jedynie tyle, ze juz przy pierwszym etapie powstało nam kilka wariantow poszukiwan i zaczelismy właśnie od tego blednego. Przeszlismy dobrych kilka kilometrow i sprawdzalismy wiele miejsc, ktore pasowalyby nam do kolejnego etapu skrzynki. Tym bardziej, ze w takich warunkach sprzet zaczynal zawodzic. Ogolnie kupa frajdy. Gdyby nie takie wyzwania i czasami pojawiające się problemy zabawa ta byłaby strasznie nudna. Gdy przechodzilismy pomiedzy drugim i trzecim etapem tej skrzynki uslyszalem dziwny glos w mojej glowie ;) Podpowiadal on dokladniejsze sprawdzenie pewnego miejsca obok, ktorego przechodzilismy. Patrze... a tu inna skrzynka, ktora juz nie była tak bardzo zamaskowana: ?agiewniki skarb. W Lesię ?agiewnickim spedzilismy duzo czasu. Tutaj tez pozegnalismy się z Przemkiem, ktory wrocil do chorej zonki. My natomiast udalismy się dalej po Struge Dobieszkowska. Bardzo fajne miejsce. Wedrowanie sciezkami po tym lesię tak bardzo nam się spodobalo, ze przez przypadek weszlismy na prywatna posesje. Wlasciciel nie był zadowolony. Przeprosilismy i szybko udalismy się dalej. Po drodze do domu mielismy jeszcze Dwor w Byszewach z bardzo fajnym pomnikiem przyrody oraz Widok z gory najwyzszej. Przy tej ostatniej skrzynce przegapilismy ten faktyczny punkt widokowy i tablice informacyjna.

Na zakonczenie bardzo mila informacja dla najblizszych znajomych. 1 wrzesnia o godzinie 10:35 Mikolajowi i Ani urodzila się coreczka. Wazy 3200g i mierzy 55cm. Rodzice wybrali dla niej imie Julia.

Komentarze: (2)