Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

28 lutego 2008
Kolejna dluzsza przerwa w wiadomosciach na blogu. Tym razem spowodowana była moim wyjazdem sluzbowym do Turcji. 20 lutego wylecialem z Warszawy do Istambulu, gdzie do kolejnego lotu mialem 7 godzinna przerwe. Takie bilety zalatwil szef :(. Niewiele myśląc stwierdzilismy, ze nie ma sensu spedzac tyle godzin na lotnisku, a skoro jestesmy juz po odprawie paszportowej to mozemy wybrac się do miasta. Moze uda nam się cos pozwiedzac.

Istambul jest miastem ogromnym i jako jedyne miasto na Swiecie lezy na dwoch kontynentach. Ciesnina Bosfor dzieli miasto na dwie czesci: europejska i azjatycka. Historia tej czesci Swiata jak i miasta jest bardzo długa i burzliwa. Wczesniej miasto znane było rowniez jako Bizancjum, Konstantynopol, Carogrod, Stambul. Nie wiem czy wiecie, ze właśnie tutaj 29 listopada 1855 roku zmarl Adam Mickiewicz. Tutaj przez wieki przewijaly się rozne narodowosci, cywilizacje, imperia. Nie jestem w stanie opisac nawet fragmentow tej historii, ale goraco zachecam Was do dalszej lektury innych zrodel, a przede wszystkim wizyty w tym wspanialym miescie.

W naszym przypadku okazalo się, ze te kilka godzin to zdecydowanie za malo, aby zobaczyc cokolwiek. Wiekszosc czasu spedzilismy na przedzieraniu się w korkach. Dotarlismy do Taksim, czyli centrum. Udalo nam się jedynie pospacerowac troche po pobliskich ulicach, zjesc obiadek i postanowilismy wrocic, bo ruch na drogach zwiekszal się z minuty na minute. Nigdy do tej pory w tak krotkim czasię nie przechodzily obok mnie takie tlumy ludzi. Mialem okazje poruszac się po Nowym Yorku, Londynie i innych metropoliach, ale Stambul zrobil na mnie wrazenie. Chyba musze potraktowac to jako swoisty trening przed planowanym wylotem do Chin.

W ciagu kilku dni, a co dopiero kilku godzin nie jestesmy w stanie zobaczyc najwiekszych atrakcji miasta. Blekitny Meczet, Nowy Meczet, Meczet Sulejmana, Palace Topkapi czy Dolmbahcze, Hipodrom, Kosciol Madrosci Bozej (Hagia Sofia) i wiele, wiele innych ciekawych miejsc niestety musi poczekac na moja kolejna wizyte w tym miescie.

Wieczorem wsiędlismy do kolejnego samolotu na lotnisku krajowym i polecielismy do Gaziantep. Celu naszej podrozy. Co dziwne pierwszy raz ladowalem na osniezonym pasię startowym. Przez okienko widzialem kilkucentymetrowa warstwe sniegu i slady jakie zostawil samolot ladujacy przed nami. Turcja zazwyczaj kojarzy nam się z cieplymi plazami Morza Srodziemnego, ale dalej na wschodzie jest wiecej gor i zimy podobne do naszych.

Kolejne dni spedzilismy na rozmowach z kontrahentami, ustaleniach na nowy rok i nadchodzacy niedługo sezon oraz pracy nad szczegolami niektorych kolekcji i wzorow. Troszeczke dziwnie poczulismy się w czwartek, gdy siędzac w nowym biurowcu katem oka obserwowalismy na duzej plazmie wiszacej na scianie jednego z biur tureckie wiadomosci. Tego dnia armia turecka rozpoczela dzialania antyterrorystyczne na terytorium Iraku. 10000 zolnierzy weszlo na teren Iraku i prowadzilo operacje wojskowa przeciwko Kurdom. W samym Gaziantep poza wzmozona liczba patroli policji i wojska na ulicach oraz wieksza liczba ochroniarzy w hotelach i sklepach zycie bieglo swoim normalnym tokiem. Nastepnego dnia przyzwyczailismy się do tej sytuacji.

Wojna zawsze była motorkiem nakrecajacym gospodarke. Musze przyznac, ze i tym razem wiele firm i media wykorzystaly okazje. Media zaraz po wiadomosciach z linii frontu pokazywaly rozmowy z dowodcami, producentami sprzetu wojskowego, pokazywano prezentacje najnowszego obuwia, mundurow, gore-texow, itp. a zaraz za tym emitowano program pelen reklam sprzetu turystycznego opartego na podobnych technologiach. Z jednej strony wiadomosc o ginacych zolnierzach i Kurdach, a z drugiej wspaniale obuwie w gory, karimaty, namioty, kurtki, itd. Straszne.

Komentarze: (0)

15 lutego 2008
Jest juz polowa lutego, wielu z nas szykuje się powoli do rozliczen podatkowych za zeszly rok. Pisze szykuje ponieważ nie chce mi się wierzyc, ze ktos juz to zrobil. Jesli nawet, to i tak wiekszosc czeka z tym do ostatniej chwili. Od kilku lat mamy mozliwosc wskazania jak bedzie wykorzystana czesc naszego podatku dochodowego. Dokladnie 1% naszego podatku dochodowego, ktory mozemy przekazac na konkretna organizacje pozytku publicznego. Sadze, ze procedura ta jest dobrze znana. Co prawda w tym roku przepisy ulegly delikatnym zmianom, ale podobno ma to nam ulatwic caly ten proces. Teraz jedynie wskazujemy taka organizacje w swoim zeznaniu podatkowym a to Urzad Skarbowy dokona wplaty na konto danej organizacji w ciagu 3 miesięcy.

Nie bede tutaj jednak tego opisywal, gdyz uwazam, ze informacje te sa wystarczajaco latwo dostepne. Natomiast chciałbym zwrocic uwage na jedna z takich organizacji, ktora warto wskazac w rocznym zeznaniu podatkowym za rok 2007.

Stowarzyszenie Cywilnych Zespolow Ratowniczych z Psami STORAT w Rzeszowie.
Nr KRS: 0000047423


Bardzo duzo informacji o tej organizacji znajdziecie na jej stronie internetowej www.storat.pl
Ja wspomne jedynie, iz STORAT prowadzi szkolenie psow ratowniczych i zrzesza wolontariuszy, ktorzy bardzo czesto biora udzial w akcjach ratowniczych organizowanych przez Policje, Grupe Bieszczadzka GOPR czy Panstwowa Straz Pozarna. Srednio raz w miesiącu zespoly STORAT wzywane sa na akcje. Koszty zwiazane z akcjami i szkoleniami pokrywane sa przez czlonkow stowarzyszenia. Szkolenie jednego psa przed przystapieniem do miedzynarodowego egzaminu uprawniającego do udzialu w akcjach trwa minimum dwa lata i jest kontynuowane po tym egzaminie nawet intensywniej. Na sukcesy zespolow STORAT sklada się wiele czynnikow i poza wyszkolonym psem i jego przewodnikiem, duza role odgrywaja nawigatorzy, ratownicy ale takze osoby mniej widoczne podczas samych akcji, a pomagające w codziennych, kilkugodzinnych treningach. Mam nadzieje, ze przekonalem Ciebie, iz warto na taki cel przekazac 1% swojego podatku dochodowego. Rozwieje ewentualne watpliwosci. Tak, jestem nawigatorem w jednym z takich zespolow.

Komentarze: (0)

12 lutego 2008
Kilka ostatnich dni spedzonych w samochodzie oraz natlok prac w koncowce tygodnia w biurze bardzo mnie zmeczyly. Dziennie przed komputerem spedzalem ponad 12 godzin, ale nie bede się o tym rozpisywal. Tym bardziej, ze ostatnio coraz czesciej slysze od znajomych, ze wspominam tutaj jedynie o suchych faktach, liczbach, wiadomosciach e-mail i jaki to ja jestem zapracowany. Na razie koniec wywodow o pracy...

W związku z powyzszym piatkowy wieczor rozpoczal się od bardzo milego telefonu i zaproszenia na spotkanie. Do Belchatowa przyjechal Rafal wraz z Ewa i wspolnie wybralismy się na pogawedke do Lamusa. Bardzo przyjemne rozmowy trwaly do drugiej w nocy ;)

Nastepny dzien poswiecony na sprzatanie i ogolny relaks rowniez obfitowal w spotkania towarzyskie. Tym razem wieksza ekipa zawitala do Lamusa... czesc skladu Süty w Bieszczadach, ktorych jesli nie poznaliscie osobiscie to mieliscie okazje zobaczyc w filmie Film Drogi (publikowanym rowniez tutaj 23 sięrpnia 2007).

W niedziele wybralem się do Polichna na obiadek w Hotelu Gorskim wraz z Przemkiem i Agnieszka. Dawno się z nimi nie widzialem, wiec mielismy wiele spraw do obgadania i nadrobienia. W sumie przy kawkach i herbatkach spedzilismy ponad 3 godziny. Mam nadzieje, ze bedzie okazja, aby to powtorzyc.

Poniedzialek, 11 lutego 2008 to dzien, w ktorym obchodzimy trzecie urodziny mojej wspanialej chrzesnicy - Julki. Trzeba przyznac, ze stala się ostatnio strasznie zywotna. Nadal doskonali swoje umiejetnosci wspinaczkowe zdobywajac coraz to wyzsze partie mebli. Nawet po dluzszym zastanowieniu nie przyszlyby nam do glowy takie sposoby jakie ona wynajduje, aby wdrapac się wyzej. Troche to przerazające patrzac na tak mala osobke sprytnie wchodzaca na dość duze wysokosci. Czyzby rosla nam kolejna himalaistka?
Julko, zycze Ci duzo zdrowia, przyjaciol, radośći z zycia i spelnienia marzen lacznie ze zdobywaniem najwyzszych szczytow, jesli tak postanowisz. Moze za kilka lat to przeczytasz sama :)

Komentarze: (0)

7 lutego 2008
Wydaje mi się, ze juz kilkukrotnie tutaj wspominałem o pewnym zjawisku dotyczacym planowania jakie zauwazam. Otoz, jesli wspomne na blogu (ale nie tylko, rowniez w rozmowie ze znajomymi) o jakimkolwiek planie na najblizsza przyszlosc mam powazne problemy z jego realizacja. Odnosze wrazenie, ze cala opacznosc oraz dziwne, mroczne i tajemne sily od razu ustawiaja figurki na szachownicy swiata przeciwko mnie. Dotyczy to zarowno wiekszych planow zyciowych, ale rowniez np. checi przygotowania kawy w ciagu najblizszych 5 minut.

Tym razem moze nie było az tak zle, bo w koncu zaplanowany wyjazd się odbyl, ale faktycznie do udanych za bardzo nie nalezy. W niedziele wyjechalismy (sluzbowo) na zachod, a punktem docelowym była Belgia i fabryka dywanow, z ktora wspolpracujemy juz wiele lat. Po drodze jednak chcielismy odwiedzic kilka innych miejsc.

Ogolnie poszukiwalismy kolejnego samochodu dostawczego, ale według dość konkretnej specyfikacji i z okreslonym budzetem. Kolejna sprawa były mobilne domki, ale nie takie przyczepki kempingowe czy samochody turystyczne, ale cos co nazywane jest stacaravan. Mielismy juz nagrany ewentualny transport, a chcielismy jedynie kupic dwa lub trzy uzywane domki. W koncu Holandia z takich domkow slynie.

Przykladowe Stacaravan'y

Samochodow dostawczych obejrzelismy bardzo duzo, ale zaden nie spelnil wymagan "specyfikacji". Natomiast kazde miejsce jakie odwiedzilismy z tymi specyficznymi domkami oferowalo nam ich wynajecie, ale nie sprzedaz. Wyjatkiem byłi przedstawiciele producentow, ale tutaj ceny powalaly z nog. Spotkanie z kontrahentami w Belgii tez nie było najciekawszym, ale z calego tego wyjazdu mozna je okreslic jako udane. Przynajmniej ja zalatwilem wszystko to co chciałem i mialem w planach.

Jako optymista poszukujac wiecej plusow w tym wyjezdzie myśląmi dotarlem do testow odbiornika GPS (Nuvi 760) jakie przeprowadzilem podczas tych podrozy. W jedna stronę przejechalismy ponad 1300km Mercedesem Sprinterem. Po Holandii i Belgii oraz w drodze powrotnej do Polski (kolejne 1500 km) jezdzilismy juz Fordem Mondeo zakupionym przez jednego z naszych kolegow. Dodajac do tego uzywanie odbiornika na co dzien w moim prywatnym samochodzie mialem okazje sprawdzic go w trzech roznych pojazdach.

Wbrew opinii jaka spotykalem do tej pory na roznych forach wbudowany nadajnik FM, umozliwiajacy uzycie samochodowego radioodbiornika i systemu audio jako naglosnienia dla nawigacji sprawdza się bardzo dobrze. Nie ma problemu z wyszukaniem odpowiedniej czestotliwosci czy pozniejszym utrzymaniem lacznosci pomiedzy urządzeniami. Ponieważ w swoim samochodzie i tak nigdy nie slucham radia, a zazwyczaj odtwarzam pliki .mp3 z CD rozwiązanie takie jest bliskie idealu. Owszem dzwiek z odtwarzacza CD jest zdecydowanie lepszy niz z takiej nawigacji satelitarnej, gdzie odtwarzacz jest jedynie dodatkiem, ale prawde mowiac muzyka w aucie ma byc jedynie tlem, a nie obiektem refleksji.

Poza tym, jeszcze kilka dni temu stwierdzilem, ze za duzo urządzen zaczyna do mnie gadac w samochodzie. Bardzo spodobalo mi się rozwiązanie zaproponowane przez Garmina i wbudowany nadajnik FM. Muzyka odtwarzana z karty SD w Nuvi 760 zostaje zatrzymana na czas wypowiadania jakichkolwiek informacji nawigacyjnych, po czym ponownie kontynuuje umilajac nam dalsza podroz. Pozostaje wiec jedynie delikatne skrecanie radia CB i uzyskuje pelen komfort podczas jazdy cieszac się kazdym z tych urządzen, wtedy gdy istnieje taka potrzeba.

Wraz z odbiornikiem GPS otrzymalem odbiornik komunikatow TMC, wiec nadarzyla się kolejna mozliwosc do testow. W niektorych krajach mozliwosc korzystania z tych uslug ograniczona jest poprzez koniecznosc wykupienia abonamentu. W ramach promocji otrzymalem trzymiesięczny okres probny we Francji i Polnocnej Ameryce oraz dozywotnio w UK. W wielu innych krajach europejskich uslugi te sa ogolnodostepne bez zadnych oplat. Wyjatek jak zawsze stanowi Polska, gdzie takich uslug nie mamy.

Jezdzac po krajach Beneluksu czy Niemczech mimo ostrzezen odbiornika GPS specjalnie pchalismy się w sygnalizowane korki na drogach. Odnioslem wrazenie, ze wiekszosc przesylanych ta droga informacji ma dość spore opoznienie. Tam gdzie odbiornik informowal o np. 20 minutowym korku, owszem był wzmozony ruch, ale wszystko plynnie się posuwalo. Raczej nie mielismy, az takich opoznien. Chyba, ze do obliczen Nuvi przewiduje na niemieckich autostradach predkosci "przelotowe" powyzej 200 km/h. W takim wypadku faktycznie moglismy miec opoznienie :D Chociaz szczerze w to watpie, bo szacowany czas przyjazdu do celu wystarczajaco dla nas się sprawdzal.

Skoro juz się rozpisalem o swoim nowym odbiorniku GPS musze wspomniec o jeszcze jednym rozwiązaniu jakie zrobilo na mnie wrazenie. Jest nim technologia Bluetooth i mozliwosc sparowania nawigacji z telefonem komorkowym. Jedyne czego jeszcze mi brakuje to zewnetrzny mikrofon, bo moi rozmowcy narzekaja na szumy. Mam nadzieje, ze mikrofon taki jest juz w drodze do kraju i niedługo bede mogl się nim nacieszyc. W związku z tym stałem się gadzeciarzem i uzyskalem jedno urządzenie (niby dedykowane do nawigacji) przydatne do wielu rzeczy w samochodzie. Muzyka, komunikaty nawigacyjne, zestaw glosnomowiacy dla telefonu i wszystko w oparciu o system audio w samochodzie.

Komentarze: (2)