Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

Najnowsze newsy

Możliwość komentowania została zablokowana.

16 marca 2007
Tak jak wspominałem w wiadomosci z 11 marca, jesli pochwale się swoimi planami to ich realizacja zaczyna się komplikowac. O malo co, a byłoby podobnie i tym razem. Co prawda wyjazd do Belgii i na Pomorze był w miare udany, a na pewno zrealizowany, tak nad reszta pojawił się wielki znak zapytania. W poniedzialek, gdy ja byłem w Belgii, zostal rozbity moj samochod.
Otoz jeden z kierowcow probujac skrecic w lewo z ulicy Czaplinieckiej w Belchatowie przepuszczal pojazdy nadjezdzające z naprzeciwka wstrzymujac tym samym ruch za soba. Za tym pojazdem ustawily się trzy pojazdy, cierpliwie czekające, az zwolni się droga. Tym trzecim był nasz samochod. W momencie, gdy pierwszy z pojazdow mogl juz skrecic lewo, a reszta jeszcze nie zdazyla ruszyc do przodu z dość duza predkoscia nadciagnal kolejny pojazd z tylu. Pani go prowadzaca zagapila się na cos i uderzajac w nasz samochod rozbila wszystkie trzy niczego ni spodziewające się samochody przed soba. Dwa z nich (w tym nasz) wymagal transportu na lawecie. Na szczescie nikomu nic się nie stalo. Po przyjezdzie Policji przyznala się od razu jako sprawca calego zajścia zanim reszta kierowcow powiedziala cokolwiek. Aktualnie czekamy na decyzje likwidatora. Szkody sa na tyle powazne, ze koszt naprawy jaki wstepnie zaprezentowal nam mechanik praktycznie dorownuja wartosci samochodu tuz przed wypadkiem. Osobiscie spodziewam się kasacji auta, wyplaty czesci jego wartosci wraz z tym co z niego zostalo. Co prawda samochod stoi na razie w warsztacie, w ktorym był zawsze serwisowany i zapewne mozna go wyremontowac taniej, ale nadal jest to ogromna kwota. Powoli zaczynam rozwazac zakup nowego samochodu, bo bez niego musialbym zmienic prace.

W związku z powyzszym, gdy wrocilem w czwartek z Kolobrzegu moje plany wyjazdu na weekend do STORATu stanely pod znakiem zapytania. Z pomoca przyszla jednak firma, w ktorej pracuje. Obdarowano mnie chwilowo samochodem sluzbowym. Tyle, ze jest to samochod terenowy, ktorym szefostwo jezdzi na polowania. Lekko poobijany Mitsubishi L200 w przedluzanej wersji. Niby fajny samochod na pierwszy rzut oka, ale teraz po kilku dniach widze juz jego powazne wady. Jest strasznie długi i ma bardzo slabiutki skret. Manewrowanie nim na miejskich ulicach, czy lesnych duktach jest mordega. Jezdzi się nim jak czolgiem, doslownie. Ogromny pojazd na drodze. W terenie spisuje się wysmienicie pod warunkiem, ze jedziesz do przodu i nie musisz manewrowac pomiedzy ciasnymi przeszkodami. No i to dwucyfrowe spalanie lekko przybija. Mimo wszystko jest ratunkiem w mojej obecnej sytuacji.
Sluzbowy Mitsubishi L200

Komentarze:





Kod zabezpieczający przed automatami.