Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

31 marca 2007
Sobota, 31 marca, pierwszy oficjalny dzien zlotu. Ryzaj, organizator zlotu zaplanowal dla chetnych zwiedzanie Portu Marynarki Wojennej w Gdyni. Zdecydowana wiekszosc uczestnikow juz wczesniej wyrazila chec uczestnictwa w tej wycieczce i wyrobila sobie odpowiednie przepustki. Byli tez tacy, ktorzy stwierdzili, ze zadna sila nie zaciagnie ich na morze, nawet na statki stojące w porcie. Po drodze do Gdyni odwiedzilismy rynek i port jachtowy w Pucku. Po odprawie, zdjeciu grupowym przy bramie i wprowadzeniu na teren portu rozpoczelismy zwiedzanie.

Na pierwszy ogien poszedl najwiekszy okret podwodny naszej floty – ORP "Orzel". Okret podwodny klasy Kilo bedacy nadal w czynnej sluzbie. Jest to juz trzeci Orzel w dziejach Polskiej Marynarki Wojennej. Dzieki mozliwosci zejścia pod poklad i rozmowom z zaloga mielismy mozliwosc rozwiania wielu stereotypow zakorzenionych w naszych glowach glownie na podstawie filmow. Wielu z wyjatkiem jednego, ze na okrecie podwodnym jest strasznie ciasno. Natomiast wiemy juz, ze nie wolno biegac po pokladzie, przejścia przez kolejne wlazy pomiedzy pomieszczeniami nie sa rownie efektownymi skokami jak na filmach. Nie za bardzo jest tez mozliwosc zjezdzania po drabinkach. Ciekawostka jest fakt, iz na tym okrecie krecone były niektore scenki do znanego chyba wszystkim filmu "Polowanie na Czerwony Pazdziernik". Okret ze wzgledu na swoje "wschodnie" pochodzenie i uczestnictwo Polski w miedzynarodowych manewrach bardzo czesto ma za zadanie odgrywac role wroga. Amerykanie podczas cwiczen z Orlem testuja swoje najnowsze technologie i umiejetnosc wykrywania rosyjskich okretow podwodnych klasy Kilo. Podsumowujac wizyte na tej jednostce, byłem i nadal jestem pod wielkim wrazeniem. Zawsze ogladajac filmy dotyczace okretow podwodnych zastanawialem się jak to faktycznie jest zyc pod pokladem, w metalowej puszce pod woda. Te kilkadziesiat minut choc troche wyklarowalo ten obraz.

Kolejnym okretem był ORP "Rolnik", korweta rakietowa typu Tarantul-I. Oprowadzajacy nas marynarz według mnie był idealnie dobrana osoba na stanowisko. Sluchajac go mialem wrazenie, ze historie jego sluzby otaczaja takie same emocje jakie towarzysza dziecku, gdy otrzymuje wymarzone zabawki (nie jedna, ale od razu kilkanascie). Urzekly mnie opowiadania o manewrach, strzelaniach, jego roli na okrecie oraz obrazowe przedstawienie momentu odpalania rakiet, gdy cala korweta staje w ogniu. "Szybko podplywamy, odpalamy ze dwie rakiety, wracamy do poru i kilka tygodni czyscimy i malujemy okret na nowo." Faktycznie taktyka jest interesujaca: szybko podpłynąc, mocno uderzyc i uciec. Tym bardziej, ze okret moze rozbujac się od zera do 40 wezlow w niecala minute.

Nastepnie przyszla kolej na Okret Hydrograficzny ORP "Arctowski". To ten sam, ktory w lipcu 2006 potwierdzil, iz wrak lezacy w okolicach ?eby jest wrakiem slynnego niemieckiego lotniskowca Graf Zeppelin. Mielismy okazje zobaczyc wysoce specjalistyczny sprzet i efekty jego dzialania w postaci zdjec. Ogladalismy zdjecia, obrazy z echosond i komputerowe modele 3D wrakow Graf Zeppelin oraz General von Steuben.

Po kilku godzinach zwiedzania opuscilismy teren portu i udalismy się ponad dwa kilometry dalej do innej, zamknietej czesci portu. Na bramie wjazdowej zostawilismy wszystkie aparaty, telefony (i inne urządzenia rejestrujące :)). Tutaj cumuja dwie Fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry, ktore kilka lat temu otrzymalismy od Amerykanow. Pozwolono nam wejsc na poklad ORP "Gen. T. Kosciuszko". Kazdy czlonek zalogi wyposazony w bron krotka i ostra amunicje, okoliczny teren rownie pilnie strzezony. Bylismy chyba pierwsza grupa cywili na pokladzie. Chociaz na tym okrecie zobaczylismy najmniej to najmilej wspominamy te wizyte. Podstawowym przeznaczeniem obu polskich fregat nie jest udzial w dzialaniach na Baltyku, ale w sojuszniczych operacjach eskortowych i przeciwpodwodnych na otwartych akwenach Morza Polnocnego i Atlantyku.

Wieczorem, po powrocie z wycieczki do portu i obiadku nasz znajomy Ryzaj wraz z kolega Ryszardem przygotowali referat dotyczacy ich pracy zawodowej. Poznalismy zagadnienia zwiazane z nawigacja morska oraz szczegoly Zintegrowanego Systemu Nawigacyjnego jaki ich firma wdraza i udoskonala dla Marynarki Wojennej RP. Poznalismy wiele zagadnien zwiazanych zarowno z samymi systemami nawigacyjnymi, jak i polami minowymi na morzu, teoria "pola okretu", itp.

Na zakonczenie podam jeszcze linki do zdjec ze zlotu. Wiekszosc dostepna jest w ponizszych galeriach: Hekselman, Marek Huk, Zyski, Rusak Andrzej.

Komentarze: (0)

30 marca 2007
Piatek, 7 rano pobudka, sniadanko i siędzenie na szpilkach w oczekiwaniu na samochod sluzbowy. Pojazd pojawia się na moim parkingu kilka minut po 8. Tak rozpoczyna się moj urlop, ktory postaram się opisac w kilku nastepnych wiadomosciach. Pakuje się i jedziemy wspolnie do Radomska. Tam przesiadka, tankowanie i czas na kawke u Agnieszki. Potem jedziemy juz razem do ?odzi. Tutaj spotykamy się z Przemkiem (Grinch'em) i Agnieszka (Szalik). Ponieważ mamy jeszcze chwilke, Przemek decyduje się na dokonczenie sprawy wymiany opon w samochodzie, a ja natomiast udaje się do myjni samochodowej. Samochod po tygodniu pracy w Bieszczadach wyglada okropnie, a po wjechaniu na "myjke" z ust jednego z pracownikow slysze: "Sam se Pan to myj". Faktycznie samochod był bardzo brudny, ale tak się klientow nie traktuje. Mozna zazadac wiecej za umycie, wymyslic cokolwiek innego, ale nie bezczelnie odmawiac wykonania uslugi. Ostatecznie samochod myje ktos inny pod okiem szefa stacji. Poprosilem tez o umycie i odkurzenie przedniej czesci kabiny wraz z tapicerka. Najsmieszniejsze było skrupulatne mycie i polerowanie przez mlodego czlowieka orurowania, gdy nam zalezalo przede wszystkim na szybach, swiatlach itp. rzeczach wplywajacych na bezpieczenstwo jazdy. To nie jest samochod, ktory ma się blyszczec w trakcie jazdy po miescie i zwracac na siębie uwage innych.

Suma summarum w miare czystym samochodem po dość długiej przerwie w ?odzi jedziemy dalej. Oczywiscie zaraz za ?odzia pomysl na obiadek. Zatrzymujemy się "U Michala" zaraz za Zgierzem. Po nabraniu sil kontynuujemy podroz na polnoc. Ozorkow, ?eczyca, Wloclawek i jego tragiczne ulice, Torun mijamy obwodnica, Grudziadz, Tczew i dopiero w Trojmiescie odkrywamy przyczyne awarii swiatel stopu, ktorych na bardzo długim odcinku nie mielismy. Ponieważ L200 jest typowa terenowka, glownie na polowania, posiada takie dziwne wylaczniki w okolicach nog kierowcy. Podczas mycia tapicerki pani to robiaca przelaczyla je swoja szmatka. Jeden wylacznik odpowiada za rozlaczenie swiatel stopu, drugi za swiatlo wstecznego biegu. Na polowaniach super rozwiązanie, gdy patrolujac teren wylacza się oswietlenie pojazdu i nie ploszy się tym zwierzyny. Na rajdach terenowych unika się "wleczenia ogona". Natomiast w naszym przypadku momentami psuje nerwy.

Okolo godziny 22 przyjezdzamy do Wladyslawowa na miejsce zakwaterowania. Tutaj odbywa się trzeci juz Zlot Najbardziej Zakreconych Uzytkownikow Odbiornikow GPS firmy Garmin (i nie tylko). Wielu uczestnikow zlotu jest juz od dluzszego czasu na miejscu, niektorzy maja juz problemy z rozpoznaniem naszych (i nie tylko) twarzy. Natomiast Ci, ktorzy jeszcze funkcjonowali w miare normalnie bardzo mile i entuzjastycznie nasz przywitali. Jeszcze szybka kolacja, kilka godzin rozmow, nawadnianie organizmow zlotymi napojami, spacerek po klifie noca i upragniony sen.

Komentarze: (0)

25 marca 2007
Wczoraj byłem w ?odzi u swojej Matki Chrzestnej i wujka na imprezie rodzinnej z okazji ich rubinowych godow. Czterdziestolecie pozycia malzenskiego robi na mnie, kawalerze wrazenie. Szczegolnie teraz, gdy w kwietniu przed oltarzem beda stawac moi znajomi.
14 kwietnia w Brzegu odbedzie się slub Mikolaja Cichno i jego narzeczonej Anny Czechowskiej. Poza wspaniala uroczystoscia nadarza się okazja do ponownego spotkania znajomych ze studiow. Juz wiem, ze bedzie rowniez ?ukasz i Natalia. Ahhh juz nie moge się doczekac.
28 kwietnia natomiast jade do Dzierzoniowa na slub Marcina Skrzypinskiego i Agi Raszewskiej, o ktorym juz jakis czas temu wspominałem tutaj. Pod koniec kwietnia tez szykuje się super impreza.

Wizja tak wspanialych uroczystosci w jednym miesiącu polaczona z dzisięjszym przestawianiem zegarkow nakrecaja mnie bardzo pozytywnie do dzialania. Co prawda dzisiaj spalismy o godzine krocej, ale za to slonce bedzie dluzej swiecic w ciagu dnia. Zachody slonca zdecydowanie pozniej i juz nie w czasię pracy, czy drodze z niej. Uczucie dluzszej doby, wiecej energii i pobudka ze snu zimowego. Po prostu super.

Ostatnio powstało tez nowe forum dyskusyjne dotyczace nawigacji i odbiornikow GPS firmy Garmin - Garniak.pl (GARmin maNIAK). Tym bardziej godne uwagi, ze niezalezne od zadnej firmy, stworzone przez uzytkownikow i dla uzytkownikow i zrzeszające cala smietanke uzytkownikow z innych projektow, for czy grup dyskusyjnych. Ponieważ ostatnio długo byłem w rozjazdach nie mialem okazji na zbyt aktywny udzial w jego powstawaniu. Teraz jednak jestem pelen zapalu i energii, choc czasu wolnego nadal brakuje.

Komentarze: (4)

23 marca 2007
Dzieki pomocy przełożonych moglem udac się na szkolenie do Rzeszowa. A było warto. Poza pozorowana akcja nocna z soboty na niedziele odbyly się szkolenia psow ratowniczych na gruzach. Pierwszy raz uczestniczylem w tak duzym, powaznym i wymagajacym skupienia szkoleniu. Wszystko dzieki inwestorowi, ktory postanowil rozwalic calkowicie Hotel Rzeszow wraz z okolicznymi budynkami, aby w tym miejscu wybudowac od zera nowy hotel. Dzieki zgodzie jaka uzyskalismy od firmy prowadzacej prace rozbiorkowe mozemy tam cwiczyc z naszymi psami. Wiecej w aktualnosciach na stronie STORATu.
Gruzy Hotelu Rzeszow.

Dodam tylko to, ze zostałem poczatkowo wytypowany jako sekretarz na akcji, czyli osoba kontrolujaca wszystkich wchodzacych i schodzacych z zagrozonego terenu. Nikt nie mogl wejsc na gruzy bez mojej wiedzy, odpowiedniego sprzetu, itp. Nastepnie zostałem obserwatorem zewnetrznym wypatrujacym z bezpiecznej strefy zagrozen dla samych ratownikow. Potem bralem tez udzial w poszukiwaniach bedac czlonkiem zespolu. Szkolenie zakonczylem jako pozorant. Sam teren gruzowiska zrobil na mnie niesamowite wrazenie i przyznam szczerze, ze wolalbym nie brac udzialu w prawdziwych akcjach na gruzach. Najlepiej jakby nie było nigdy takiej potrzeby, ale jesli bedzie trzeba pojade. Choc male, to jakies doswiadczenie juz jest. Z drugiej strony ten podwyzszony poziom adrenaliny uzaleznia.
Damian jako sekretarz na gruzowisku.
W trakcie niedzielnego marszu kondycyjnego wykorzystalismy psa do odnalezienia skarbu geocache w okolicach Glogowa Malopolskiego. Skarb w Borze zostal odnaleziony przez suczke o imieniu Rzepka, bez pomocy odbiornika GPS. Poza tym kolejny osobisty sukces. Na podsumowaniu szkolenia zostałem pochwalony za podrecznikowe poprowadzenie zespolu ratowniczego podczas pozorowanej akcji nocnej. Slad naszego przejścia przez teren wyznaczony do przeszukania pokazywany był jako wzor dla innych nawigatorow.
W niedziele wieczorem dotarlem w Bieszczady w okolice Baligrodu, gdzie czekal mnie tydzien dość intensywnej pracy. Pewnie dlatego dostałem sluzbowy samochod tak szybko :D Niestety ze wzgledu na opady deszczu i sniegu wielu rzeczy nie udalo się zrealizowac. Natomiast udalo mi się odnalezc kolejny skarb geocache w starej Sztolni Rabe.
Na koniec wspomne jeszcze o tym, ze jakims dziwnym trafem jadac do Rzeszowa mialem problem ze swoim odbiornikiem GPS. Niby wszystko dzialalo prawidlowo, a jedynym mankamentem było to, ze odbiornik nie moze odebrac sygnalow z satelitow. De facto odbiornik nie dzialal. Kilka godzin wczesniej wszystko funkcjonowalo poprawnie. Tutaj z pomoca przyszla wiedza o twardym resecie i innych ukrytych kombinacjach przyciskow, ktora kiedys zaprezentowalem na tej stronie. Oczywiscie bedac w trasię backup danych moze byc problemem, ale na szczescie mialem ze soba laptopa.

Komentarze: (4)

16 marca 2007
Tak jak wspominałem w wiadomosci z 11 marca, jesli pochwale się swoimi planami to ich realizacja zaczyna się komplikowac. O malo co, a byłoby podobnie i tym razem. Co prawda wyjazd do Belgii i na Pomorze był w miare udany, a na pewno zrealizowany, tak nad reszta pojawił się wielki znak zapytania. W poniedzialek, gdy ja byłem w Belgii, zostal rozbity moj samochod.
Otoz jeden z kierowcow probujac skrecic w lewo z ulicy Czaplinieckiej w Belchatowie przepuszczal pojazdy nadjezdzające z naprzeciwka wstrzymujac tym samym ruch za soba. Za tym pojazdem ustawily się trzy pojazdy, cierpliwie czekające, az zwolni się droga. Tym trzecim był nasz samochod. W momencie, gdy pierwszy z pojazdow mogl juz skrecic lewo, a reszta jeszcze nie zdazyla ruszyc do przodu z dość duza predkoscia nadciagnal kolejny pojazd z tylu. Pani go prowadzaca zagapila się na cos i uderzajac w nasz samochod rozbila wszystkie trzy niczego ni spodziewające się samochody przed soba. Dwa z nich (w tym nasz) wymagal transportu na lawecie. Na szczescie nikomu nic się nie stalo. Po przyjezdzie Policji przyznala się od razu jako sprawca calego zajścia zanim reszta kierowcow powiedziala cokolwiek. Aktualnie czekamy na decyzje likwidatora. Szkody sa na tyle powazne, ze koszt naprawy jaki wstepnie zaprezentowal nam mechanik praktycznie dorownuja wartosci samochodu tuz przed wypadkiem. Osobiscie spodziewam się kasacji auta, wyplaty czesci jego wartosci wraz z tym co z niego zostalo. Co prawda samochod stoi na razie w warsztacie, w ktorym był zawsze serwisowany i zapewne mozna go wyremontowac taniej, ale nadal jest to ogromna kwota. Powoli zaczynam rozwazac zakup nowego samochodu, bo bez niego musialbym zmienic prace.

W związku z powyzszym, gdy wrocilem w czwartek z Kolobrzegu moje plany wyjazdu na weekend do STORATu stanely pod znakiem zapytania. Z pomoca przyszla jednak firma, w ktorej pracuje. Obdarowano mnie chwilowo samochodem sluzbowym. Tyle, ze jest to samochod terenowy, ktorym szefostwo jezdzi na polowania. Lekko poobijany Mitsubishi L200 w przedluzanej wersji. Niby fajny samochod na pierwszy rzut oka, ale teraz po kilku dniach widze juz jego powazne wady. Jest strasznie długi i ma bardzo slabiutki skret. Manewrowanie nim na miejskich ulicach, czy lesnych duktach jest mordega. Jezdzi się nim jak czolgiem, doslownie. Ogromny pojazd na drodze. W terenie spisuje się wysmienicie pod warunkiem, ze jedziesz do przodu i nie musisz manewrowac pomiedzy ciasnymi przeszkodami. No i to dwucyfrowe spalanie lekko przybija. Mimo wszystko jest ratunkiem w mojej obecnej sytuacji.
Sluzbowy Mitsubishi L200

Komentarze: (0)

15 marca 2007
Jak wspominałem w poprzedniej wiadomosci w niedziele siędzialem na walizce czekajac na wyjazd do Belgii. Ta czesc planu tym razem udalo się zrealizowac. Wyjechalismy w niedziele popoludniu i nad ranem byłismy juz na miejscu. W nocy mozna calkiem szybko smignac nawet przez rozkopany Wroclaw. Caly dzien rozmow i ustalen na najblizszy okres z naszym belgijskim producentem dywanow. Pojechal z nami tez jeden z naszych klientow. Uzgodnilismy rowniez szczegoly naszych zamówien i zlozylismy kilka nowych. Szykujemy tez kilka nowosci na polski rynek, choc tak na prawde jakiejs wielkiej rewolucji nie bedzie.

Poniedzialkowym wieczorem, 12 marca, zaczelismy wracac do Polski z tym, ze zamiast do domku to kierunek wyznaczony był na Kolobrzeg. Tam na pomorzu czekalo nas spotkanie z klientami. W planach poza rozmowami było rowniez wyjscie w morze na polow dorszy. W srode przed 7 rano wszyscy byłi juz na pokladzie kutra wychodzacego z portu. Potem prawie trzy godziny bujania na falach, aby dopłynąc na lowisko. Nie mam zielonego pojecia o wedkowaniu, ale chyba tylko dlatego odnioslem maly sukces i wykonalem swoj prywatny plan minimum. Pierwszy postoj na lowisku, pierwsze zarzucenie, pierwsze szarpniecie i trzecia ryba na pokladzie to właśnie moja. Ot szczescie nowicjusza i miejsce na podium. Nie była to jakas wielka sztuka, ale rowniez nie najmniejsza. Moj plan zlowienia przynajmniej jednej rybki wykonalem w 100%. Aktualnie lezy nadal zamrozona w domku, bo nie mialem czasu na jej przygotowanie. Macie jakies pomysly na to jak ja mozna przyrzadzic? Jakies przepisy na dobrego dorsza?

Komentarze: (0)

11 marca 2007
Stalo się. Doroslem i z poczatkiem roku postanowilem zrobic sobie przeglad techniczny. Odwiedzilem kilku lekarzy, porobilem sobie kilka badan i pewnie jeszcze cos wymysle. Ogolnie jestem zdrowy ;) ale juz w technikum wiedzialem, ze powinienem nosic okulary. Chwilke nawet nosilem, ale jakos szybko wyladowaly w szufladzie. Tym razem jednak bardziej skrupulatnie podszedlem do sprawy i od piatku zaopatrzylem się w szkielka. Co prawda nadal rozwazam szkla kontaktowe, ale to musze jeszcze przemyslec. Nie wiem czy jestem w stanie je zakladac i sciagac. Oczywiscie w sprawie oprawek oparlem się na opinii kobiet, bo sam nie byłem w stanie podjac decyzji.

Wczoraj i dzisiaj ponownie pracowalem jako helpdesk pomagajac innym przez telefon uruchomic usluge neostrady. Wczorajsza sprawa polaczona była nawet z wizyta i instalacja oprogramowania na nowym komputerze. Neo juz w lokalu była, ale na innym komputerze, ktory z niego zniknal tak samo jak kartka z loginem i haslem do uslugi. Trzeba było dokonac kolejnej rejestracji i poprosic o pomoc operatorow TPSA. Dzisiaj na szczescie poszlo szybciej i rejestracja przebiegla bez problemu.

Nie lubie pisac o swoich planach, bo czesto okazuje się, ze jak tylko o nich wspomne to ich realizacja staje się z roznych wzgledow nie mozliwa. Tym razem zaryzykuje. Aktualnie siędze na walizce gotowy do wyjazdu. Za moment wyjezdzam do Belgii (sluzbowo). Znowu kilkanascie (lub wiecej) godzin w samochodzie. Kilka godzin rozmow z kontrahentami i powrot. Z tego co wiem to bezposrednio z Belgii jedziemy na Pomorze na spotkanie z klientami. Dość nietypowe, bo polaczone z wyjsciem na kutrze w morze i polow ryb. Wiekszosc klientow to zapaleni wedkarze. Czy rybacy? Ja się na tym nie znam. Mam nadzieje, ze przetrwam i okolo czwartku wieczorem wroce caly do domku.
To jednak nie koniec. Na najblizszy weekend zaplanowany jest trening zespolow STORAT polaczony z pozorowana akcja nocna. W związku z tym w sobote wybieram się do Rzeszowa, a w niedziele zamiast do domku pojade najprawdopodobniej na tydzien w Bieszczady. Ale jak to juz u mnie ostatnio bywa, nie w celach turystycznych i odpoczynku, ale do pracy. Reszty nie opisuje, bo pewnie cos z listy nie wypali. Mimo wszystko kalendarz zapisany, az do długiego weekendu majowego.

Komentarze: (5)

7 marca 2007
Wiosna juz tuz, tuz. Przez ostatnie dni coraz czesciej widac swiecace Slonce. Pojawia się usmiech na twarzy i chec do dzialania. Po tej dotychczasowej szarowce caly organizm zaczyna się budzic widzac wiecej swiatla. Jak tu się nie radowac, gdy konczac prace nadal jest dość jasno na dworze? Wiosne widac wszedzie, nawet administracja zaczela przycinac juz drzewka pod naszym blokiem. Wczoraj trwaly prace porzadkowe i przycinanie galezi drzew. Trzy z nich zostaly przyciete nawet przy samej ziemi. Od jakiegos czasu pojawialy się problemy z korzeniami tych drzew, ktore dostaly się do studzienek kanalizacyjnych systematycznie je blokujac. Nie bralem co prawda udzialu w spotkaniach Wspolnoty Mieszkaniowej i szczegolow nie znam, ale mam nadzieje, ze przycieto odpowiednie drzewa.
Wiosenne przycinanie drzew pod blokiem.
Osobiscie przez caly dzien siędzialem jak na szpilkach chcac wyrwac się na swieze powietrze i tak popoludniu (juz nie pisze, ze wieczorem) wybralem się na dzialke. A tam tez przyroda budzi się do zycia.
Wiosna na dzialce.
Ostatnio coraz czesciej w dyskusjach ze znajomymi pojawia się temat elektrowni wiatrowej na Gorze Kamiensk, zwanej kiedys Zwalowiskiem Zewnetrznym KWB Belchatow. Zapewne wiekszosc ludzi kojarzy te sztuczna gore, albo właśnie z odkrywkowa kopalnia wegla brunatnego, albo z wyciagiem narciarskim i nartostrada. Dzisiaj przegladalem internet w poszukiwaniu zupelnie innych informacji i natrafilem na taka oto stronke Elektrownia Wiatrowa Kamiensk. Ostatnio nawet znajomy geodeta (Marcin Raszczynski) zaczal prace i biega właśnie tam robiac pomiary w terenie.

Komentarze: (5)

5 marca 2007
We wtorek 27 odebralem z serwisu swoje urządzenie wielofunkcyjne. Pisalem o tym urządzeniu juz 21 stycznia i 8 lutego. Okazalo się, ze zamiast tamtego (w ktorym był problem z wysylaniem faxow) otrzymalem nowiutkie. Nowy adres MAC i nowy numer seryjny wiec popoludnie spedzilem na konfigurowaniu sięci. Okazalo się, ze oprogramowanie instalowane na komputerach do obslugi tego urządzenia ma gdzies zaszyte informacje o numerze seryjnym, a ponieważ on się zmienil to chwilke mi zajelo odkrycie tego. Prawde piszac niezbyt szczegolowo zaglebialem się w ta kwestie, po prostu przeinstalowalem programy HP.
W tym samym dniu rodzice zakupili sobie zestaw kina domowego. Wieczor poswiecony na kabelkologie i eksperymenty z optymalnym rozstawianiem glosnikow. Oczywiscie pierwsze co wlaczylem to plytka DVD z nagraniem koncertu Pink Floyd – Pulse. Koncert odbyl się w 1994 roku w Londynskim Earls Court, a po latach nagranie zostalo odswiezone, cyfrowo dopracowane i wydane z duzym opoznieniem w 2005 roku.
W czwartek pierwszego marca natomiast przyszedl czas na sprawdzenie i przebudowanie instalacji energetycznej w mieszkaniu. Stwierdzilismy, ze listwy zasilające mimo filtrow i bezpiecznikow bez odpowiedniego uziemienia nie spelniaja swojej roli w 100%. W gniazdkach brakowało bolcow, wiec je wymienilismy na takie z bolcami. Do tego doszlo kilka drobnych poprawek po fachowcach remontujacych nasze mieszkanie jakis czas temu.
Poza tymi przyjemnosciami (no i jeszcze paroma) ogolnie tydzien był strasznie pracowity. Bylem tak zabiegany, ze czesto caly dzien funkcjonowalem bez posilkow, a to pod koniec tygodnia objawilo się krwotokiem z nosa. Czas zwolnic...
...i tak się stalo w weekend, ale dzisiaj poniedzialek i znowu wszedlem na wyzsze obroty. Doslownie. Dostałem 8 punktow karnych i mandat w wysokosci 300 zl za przekroczenie predkosci w terenie zabudowanym. Wspaniale zaczalem ten tydzien. Chociaz sami Policjanci pocieszali mnie, ze jak na 10 lat posiadania prawa jazdy to i tak super wynik. W koncu to moj pierwszy mandat w zyciu.

Komentarze: (4)