Galka.MountLab.net
Poligon doświadczalny Damiana Gałki.

Strona główna

29 kwietnia 2007
W piątek moj Tata pojechal ostatni raz do pracy. Po trzydziestupieciu latach pracy, w ciezkich warunkach, w przodku gorniczym i kilku miesiącach zalatwiania formalnosci odszedl na zasluzona emeryture. Kolejny rozdzial zycia zamkniety, teraz juz tylko wolne...

Podobnie wolne rozpoczela moja Mama wyjezdzajac na 10 dniowa wycieczke do Grecji, jaka zorganizowala dla pracownikow jej firma. W sobote okolo 6 rano odwiozlem ja na miejsce spotkania, a sam pojechalem po Agnieszke.

Kilkanascie minut po 8 rano siędzielismy juz w "wesolym autobusię" jadacym do Dzierzoniowa. Cel podrozy: uroczystosc slubna mojego przyjaciela Marcina Skrzypinskiego i jego wybranki Agnieszki Raszewskiej. Uroczystosc jaka rozpoczyna nowa droge zycia i otwiera kolejny jego rozdzial. Tym bardziej wazna dla mnie, bo obdarzono mnie zaufaniem i wybrano jako swiadka skladanych obietnic. Trzeba przyznac, ze organizacja slubu i wesela była wysmienita. Sprawny dojazd wszystkich gosci, duzo jedzenia, jeszcze wiecej tanca, zakwaterowanie i niesamowita atmosfera. Przypadek sprawil, ze graly nam dwie kapele, co wplynelo rowniez na to, ze zwykly niedzielny obiadek zamienil się w prawdziwe poprawiny.
Na zakonczenie tej wiadomosci umieszcze jeszcze dwa zdjecia: Pary Mlodej oraz drugie ukazujące ginacy gatunek – kawalerow.
Para Mloda.Ginacy gatunek - Kawalerowie.

Komentarze: (2)

27 kwietnia 2007
23 kwietnia wylecialem sluzbowo do Turcji. Tym razem polecielismy w czworke. Piotrek - szef, Tomek – druga osoba w firmie, Rex – klient i ja. Oczywiscie stalo się juz tradycja, ze poczatkowo lot mial byc juz 19 kwietnia, ale tak jakos 18 dowiedzialem się, ze lecimy pozniej. Do ostatniej chwili nikt, poza szefem, nie znal szczegolow lotu. Okazalo się, ze standardowa przerwa pomiedzy polaczeniami w Istambule tym razem trwa az 7 godzin. Czyzby to był wczesniej zaplanowany brak informacji dla nas o locie? Meczarnia niesamowita. Pol dnia wedrowalismy z restauracji do restauracji, z baru do baru. Sprawdzalismy wygode wszystkich krzeselek i foteli na lotnisku. W koncu wsiędlismy w ostatni lot tego dnia, bezposrednio do Gaziantep. Na tym lotnisku jeszcze nie ladowalem, ponieważ odkad pracuje w tej firmie było ciagle w remoncie. Faktycznie wyglada na nowe. Na miejscu odbieraja nas znajomi Turcy i odwoza na kolacje i do hotelu. Reszta to juz zwykla praca od rana do nocy (czasami dluzej).
Przed wyjazdem sadzilem, ze uda mi się choc troche zalapac opalenizny, lecz na miejscu okazalo się, ze po pierwsze nie ma czasu na zabawy, a po drugie pogoda jest taka jak w Polsce lub nawet jest troche zimniej. Ogolnie cale dnie w samochodzie lub biurze. Zwiedzilismy tez nowo otwarta fabryke. Rok temu ogladalismy jedynie jej fundamenty, teraz na miejscu pracuje juz kilkanascie maszyn, a w ciagu miesiąca przeniosa się wszystkie biura. Tym razem zabralem ze soba odbiornik GPS, ale zapomnialem spakowac ladowarke do akumulatorkow i stalo się to, co było latwe do przewidzenia – po kilkunastu godzinach pracy odbiornik stracil cale zasilanie. No coz nastepnym razem bede o tym pamietal i zbiore sobie troche wiecej sladow i punktow.
Sadzilem tez, ze lot powrotny mamy w czwartek, a okazalo się, ze nasza podroz zaczelismy o 4 w nocy w piątek. Tym razem jedynie 4 godziny przerwy na lotnisku w Istambule. Teraz czas zlecial szybciej, bo moglismy powloczyc się po strefie wolnoclowej. Okolo poludnia wyladowalismy na Okeciu.

W miedzyczasię do domu na moje nazwisko dotarl dziwny list. Nadawca jest Uniwersytet Warszawski i Szkola Glowna Handlowa. Jakiez było moje zdziwienie, gdy zobaczylem koperte. Przeciez ja z tymi uczelniami nie mam nic wspolnego (no moze troche mam, ale to inna historia). Tym razem okazalo się, ze zostałem wytypowany do wziecia udzialu w badaniu marketingowym dotyczacym studiow licencjackich i pozniejszych sciezek edukacyjnych i zawodowych. No coz,... moje dane dostali z WSB-NLU. Ankiete wypelnilem i odeslalem. Ciekawe kiedy beda wyniki.

Komentarze: (0)

22 kwietnia 2007
19 kwietnia odebralem samochod z warsztatu samochodowego w Woli Krzysztoporskiej. Tak jak wspominałem w wiadomosci z 16 marca nasze autko zostalo uszkodzone w skutek nieostroznej jazdy pewnej pani. Naprawa samochodu, a szczegolnie papierkowa walka z ubezpieczycielem sprawczyni trwaly ponad miesiąc. Kilkukrotnie musialem wysylac do nich kserokopie swojego prawa jazdy i dowodu osobistego ponieważ ginely im papiery. Najwazniejsze jest to, ze samochod nie był tak powaznie uszkodzony jak nam się poczatkowo wydawalo. Zaraz po odebraniu pojazdu z warsztatu i powaznej dyskusji z mechanikami pojechalem do stacji diagnostycznej na przeglad techniczny. Na moja szczegolna prosbe przeprowadzono najbardziej skrupulatne badania jakie ten samochod przechodzil w swojej historii. Ponieważ wszystko wyszlo na bardzo dobrym poziomie lub miescilo się w granicach bledow z odpowiednim potwierdzeniem na papierku udalem się do Starostwa Powiatowego po Dowod Rejestracyjny, ktory zabrala Policja na miejscu wypadku. W Wydziale Komunikacji okazalo się, ze pracuje zona mojego byłego sasiada. Coz za pogawedka ;)
Podsumowujac, samochod nadal pozostanie w rodzinie, nie planujemy jego sprzedazy. Przez ostatnie dni wiele jezdzilem tym samochodem i nie odczuwam jakis roznic w prowadzeniu. Powoli wracam myśląmi do starego juz planu umuzykalnienia pojazdu.

22 kwietnia wybralem się na hurtowe wykopywanie skrzynek geocache w okolicach ?odzi. Ogolnie sprawa wygladala tak, ze nie moglem wysiędziec w domu patrzac na to jaka wspaniala szykuje się pogoda. Odwiedzilem Tor, Torfowisko Rabien, Zapomniane Miejsce oraz nieudane poszukiwania Wsrod Szyszek. Tutaj nie pomogly nawet rozmowy telefoniczne i podpowiedzi Grinch'a, ale kilkukilometrowy spacer po lesię był super. Nastepnie udalem się po skrzynke Debiut. Po odnalezieniu tego skarbu stwierdzilem, ze jestem juz dość zmeczony i czas wracac do domu Natomiast na liscie mam jeszcze kilkanascie innych skrzynek z czego wiekszosc jest na wschod od ?odzi. Moze niedługo zorganizuje kolejny wypad.

Komentarze: (0)

17 kwietnia 2007
Dzisiaj w Polsce... ba nawet w Belchatowie pojawił się nasz stary znajomy ksiadz Slawomir Czulak. Slawek kilka lat temu wyjechal z naszej parafii na misje. Ale nie tak jak wiekszosc z nas kojarzy misje w Afryce, czy Ameryce Poludniowej, ale w centrum Europy. Tutaj tez brakuje księzy. Aktualnie jest proboszczem, az czterech parafii w Austrii. Glowna siędziba jest klasztor w Hafnerbergu, gdzie w zeszlym roku wybralismy się na urlop (o czym wspominałem w tej wiadomosci). Tradycyjnie juz dzisięjsze spotkanie zorganizowane było w mieszkanku Ilony i Tomka. Byla okazja do nadrobienia zaleglosci i poznania najnowszych wiadomosci z zycia kazdego z nas.
Wieczor zakonczylismy wypadem na piwko do pobliskiego Lamusa oferującego piwa z calego swiata.

Komentarze: (0)

16 kwietnia 2007
W sobote przed poludniem spotkalem się z Marcinem. Starszym bratem Natalii, kolezanki ze studiow. Razem pojechalismy do Dzialoszyna, gdzie czekala na nas Natalia. Marcin zaoferowal swoja pomoc i podrzucil nas do Brzegu, a wszystko w celu dostania się na niesamowita uroczystosc. Slub naszego wspolnego kolegi, mojego wieloletniego wspollokatora w Nowym Sączu. Towarzysza na wiekszosci moich wypadow w gory. Mikolaj podjal decyzje o poslubieniu Ani, a uroczystosc odbyla się w niesamowitej atmosferze. Sam kosciol juz zrobil na nas wrazenie. Znajduje się na placu zamkowym, przy ktorym stoi rowniez Zamek Piastow Slaskich. To w tym zamku odbywala się impreza weselna. Spotkalismy się rowniez z ?ukaszem Smykowskim. Niczym szlachta za dawnych lat bawilismy się wspolnie na sali balowej. Niestety zmeczenie ostatnim tygodniem w moim przypadku dalo znac o sobie i nie byłem w stanie wytrwac tak jak pozostali do konca imprezy. Niestety nie odprowadzilem nad ranem orkiestry do drzwi. Natomiast czulem się zdecydowanie lepiej niz wiekszosc osob nad ranem, w niedziele.

Zapewne Mikolaj i Ania zagladaja na te stronke czasami, wiec ponownie chciałbym Wam zyczyc wszystkiego najlepszego na nowej drodze zycia, spelnienia marzen i samych radośći. Wierze w to, ze we dwoje zdobedziecie szybciej i latwiej kolejne szczyty. Razem jednak latwiej isc przez zycie. Dziekuje rowniez za wspaniala uroczystosc i impreze. Dziekuje rowniez Wojtkowi za oprowadzenie nas w niedziele po Brzegu i zapoznanie z historia miasta. Spacer po rynku i parkach był jak najbardziej wskazany.

Dzieki ?ukaszowi dostalismy się do Wroclawia, gdzie spotkalismy się z Marta Jablonska (rowniez poznana na studiach) i jej kolezanka Natalia. Musze przyznac, ze długo staralismy się zorganizowac wspolne spotkanie z dość mizernym skutkiem glownie z powodu mojej osoby. Tym razem spedzilismy cale popoludnie, nadrabiajac kilkuletnie (juz!) zaleglosci. Swiat jednak maly jest, bo na jednej z ulic we Wroclawiu spotkalismy kolejna pare, absolwentow z WSB-NLU. Tatiana i Andrij sa juz malzenstwem i od miesiąca pracuja we Wroclawiu. Obowiazkowo udalismy się na kolejna kawe. Dziekuje jeszcze raz wszystkim za bardzo mily weekend.

Komentarze: (0)

13 kwietnia 2007
W nocy z czwartku na piątek przebywajac nadal w Bieszczadach otrzymalem telefon z zapytaniem o moja gotowosc do wyjazdu na akcje poszukiwawcza. W okolicach Szamotulow zaginal 4 letni Mateusz. Co prawda wiekszosc sprzetu i kombinezon zostawilem w Belchatowie i nie dysponowalem wlasnym pojazdem, ale po chwili odpowiedzialem pozytywnie. Potem było juz tylko czekanie. Okolo 1 w nocy, juz w piątek 13, odebralem kolejny telefon ze STORATu i ruszylem w droge. Poczatkowo do Leska podrzucila mnie zona znajomego, od Leska do Rzeszowa jechalem z zastepca naczelnika GOPR, w Rzeszowie wsiędlismy juz w policyjnego busa i zasuwalismy w kierunku na Poznan. Nad ranem, bedac kilka kilometrow przed Poznaniem dowiedzielismy się o przerwaniu akcji poszukiwawczej po odnalezieniu ciala. Mateusz utopil się w jednym z rowow melioracyjnych na terenie domu dziecka, w ktorym przebywal. Ale o tym juz zapewne i niestety slyszeliscie w wiadomosciach.

Komentarze: (0)

12 kwietnia 2007
W nocy z wtorku na srode wyjechałem w Bieszczady. Ponownie do pracy. Tym razem pomiary arealow do doplat unijnych. W związku z powyzszym srode i czwartek spedzilem na nogach (czasami, dość rzadko na quadzie) obchodzac poszczegolne dzialki. Teraz na spokojnie podsumowalem swoje pomiary i w sumie przeszedlem ponad 35 km obchodzac ponad 174 ha ziemi. Jak na dwa dni chodzenia tam i z powrotem po jednej gorskiej dolince to calkiem niezly wynik. Tym bardziej, ze trzeba było nameczyc się odnajdujac granice tych dzialek. W wiekszosci przypadkow niemozliwym jest odnalezienie granitowych slupkow granicznych w terenie. Musze tez przyznac, ze nie było to takie nudne jak poczatkowo mi się wydawalo. Mimo wszystko jednak zdecydowanie wole jezdzic w gory w celach turystycznych i wedrowac dluzej po szlakach.

Komentarze: (0)

3 kwietnia 2007
Wtorek rozpoczelismy od zwiedzania Torunia, glownie starego miasta. Wypilismy kawke w restauracji przy Ratuszu, weszlismy na wierze ratuszowa, zakupilismy tradycyjne pierniki i wybralismy się na zwiedzanie ruin zamku krzyzackiego. Mielismy tez obowiazkowa sesje fotograficzna przed teatrem Baj Pomorski. Faktycznie fasada budynku robi wrazenie. Ogolnie Torun jest bardzo ciekawym miastem i w jeden dzien na pewno nie zobaczy się nawet najwazniejszych atrakcji. Zapewne kiedys wroce tutaj po wiecej, ale... musze znalezc sobie wczesniej miejsca parkingowe. Filozofia jaka obecnie przyjela Rada Miejska jest co najmniej dziwna. Co z tego, ze parkujac w centrum otrzymujesz bilecik z godzina od parkingowego, skoro nastepnie i tak nalezy udac się do kas i tam uiscic oplate. Mimo tego, ze ten sam parkingowy moglby ja przyjac, tak jak ma to miejsce w innych miastach. Tutaj nalezy przygotowac się na wedrowanie po miescie w poszukiwaniu kasy.

Opuszczamy Torun lekko rozczarowani, obiadek jemy gdzies przed Ciechocinkiem. Po tym postoju zaczyna się znowu lekka nerwowka ponieważ w naszym L200 wraca znana juz wczesniej awaria. Samochod ma juz od jakiegos czasu wytarte poduszki pod silnikiem, co wprawia go w wieksze drgania niz normalnie i dość systematycznie przyczynia się do pekania metalowych rurek podajacych paliwo do silnika z pompy. Do ?odzi wjezdzamy juz w strachu i ze zdecydowanie slabszym silnikiem (pracujacym bez jednego cylindra). Szybkie telefony i podjezdzamy wraz z Grinchem do zaprzyjaznionego mechanika, ktory mimo poznej godziny nadal pracuje. Niestety ostatnie rurki, ktore by pasowaly zamontowal dzien wczesniej w innym samochodzie. Jedyne co polecal to umycie tej czesci silnika, na ktora kapalo paliwo. Pocieszal, ze po tej stronie nic nie powinno spowodowac zapalenia, ale radzil to jak najszybciej naprawic. Do Radomska i Belchatowa dojechalismy bezpiecznie. Nastepnego dnia samochod znalazl się juz u mechanika.
Powrót do domu zakonczyl urlop, ktory rozpoczalem 30 marca (patrz wczesniejsze wiadomosci).

Komentarze: (0)

2 kwietnia 2007
Rano dzien rozpoczelismy od wspolnego sniadanka i zwiedzania zamku w Malborku. W poniedzialki co prawda muzea sa zamkniete, ale i bilety tansze. Musze przyznac, ze kilkugodzinny spacer z przewodnikiem jest nie lada atrakcja. Poza historia samego zamku poznalismy tez szczegoly zycia w zakonie krzyzackim, zasady panujące wsrod braci zakonnych, jak i w calym ich panstwie. Wiedze zdobyta podczas zwiedzania Malborka wykorzystalismy pozniej odwiedzajac inne zamki krzyzackie.

Rozpoczelismy tez poszukiwania skarbow. Zaczelismy od Malbork-Marienburg-Multi. Jest to kolejna skrzynka geocache tym razem typu multi (odnajdywana w kilku etapach, kilka skrzynek zanim odnajdzie się ta wlasciwa). Niestety miejsce ukrycia pierwszej wskazowki zmienilo się diametralnie, a nie majac wiecej informacji nie udalo nam się odnalezc kolejnych wskazowek. Natomiast odbylismy bardzo mily spacer w okolicach zamku.

Postanowilismy udac się dalej na poludnie i udalo nam się odnalezc kolejny skarb AmbonaT. Pomyslowo ukryty w srodku lasu na ambonie mysliwskiej. Po wymianie fantow udalismy się do miejscowosci Sztum. Tutaj kolejny zamek i kolejny skarb: Zamki gotyckie - Sztum T. Niestety podczas poszukiwan tej skrzynki wzbudzilismy zainteresowanie pewnych pan, ktore mimo naszych zaproszen postanowily zawolac stojącego niedaleko policjanta. Ten spelniajac swoj obowiazek spisal nasze dane osobowe (no... tylko moje), ale zainteresowal się rowniez cala zabawa i w wielkim skrocie opowiedzial nam o zamku. Niestety na jego terenie nie znajduje się zadne muzeum, nie jest atrakcja turystyczna do jakich przywyklismy. Jest natomiast budynkiem zaadoptowanych przez kilka firm.

Nastepnie udalismy się w kierunku na Gniew i przeprawe promowa. Tam tez ukryty był skarb PrzeprawaT, ktory odnalezlismy dość szybko. Niestety nie doczekalismy się promu i zamek w Gniewie ogladalismy z daleka.

Wieczorem dotarlismy do Torunia i zaczelismy poszukiwania noclegow. Odwiedzilismy Fort 4, ktory przerobiony zostal na dość ciekawa i tania baze noclegowa, troche w "wojskowym stylu". Pewnie dlatego nie zdecydowalismy się tutaj pozostac. Odwiedzilismy kilka hoteli lecz ostatecznie zatrzymalismy się na ulicy Grudziackiej.

Komentarze: (0)

1 kwietnia 2007
Niedziela, ostatni dzien zlotu, ale nie koniec urlopu. Po sniadanku i pozegnaniach pakowanie bagazy i ponownie juz tylko w czworke (dwie Agnieszki, Grinch i Magnoom) wybralismy się na zwiedzanie. Tym razem zaczelismy od latarni morskiej w Rozewiu. Mimo okresu poza sezonem i niedzieli udalo nam się wejsc na latarnie i popodziwiac widoki. Nastepnie udalismy się kawalek dalej i udalo nam się w koncu zrealizowac dawno oczekiwana kapiel w morzu. Niestety woda o tej porze roku jest strasznie lodowata i ograniczylismy się jedynie do zanurzenia nog. Natomiast zdecydowanie pobudzilo nam to krwiobieg w organizmach.

Kontynuujac zwiedzanie Pomorza zahaczylismy o dwie skrzyneczki geocache o nazwach Ostrowo-wieza oraz Diabelski Kamien. Odnalezienia bardzo szybkie i przyjemne, wiecej w logach kazdej ze skrzynek w serwisię opencaching.pl

Wracajac powolutku na poludnie udalo mi się namowic cala wycieczke na odwiedziny mojej kolezanki w Gdyni. Pojechalismy do nowego domku Edyty i Grzegorza. Edyte poznalem podczas wakacji w Stanach Zjednoczonych w 2001 roku. Od kilku lat staralem się (z dość mizernym skutkiem) ja odwiedzic. Tym razem się udalo z czego jestem bardzo zadowolony.

Okolo godziny 18 dotarlismy do Malborka i rozpoczelismy poszukiwania kwater. Zatrzymalismy się w hotelu (dumna nazwa) Szarotka i udalismy się na kolacje do jakiejs tureckiej knajpki w centrum.

Komentarze: (0)